Frances Cha - Gdybym miała twoją twarz

"Przeżyłabym twoje życie znacznie lepiej niż ty, gdybym miała twoją twarz."

Witajcie w świecie, w którym wartość kobiety opiera się jedynie na dwóch rzeczach: jej wyglądzie, albo tym, czy urodzi syna.

W świecie, w którym młode dziewczyny są uzależnione od operacji plastycznych do tego stopnia, że wpadają w ogromne długi, żeby tylko "poprawić" sobie kolejną część ciała, zmienić kształt powiek, owal twarzy. W świecie, w którym niektóre z nich po takich "poprawkach" nie będą mogły już nigdy normalnie funkcjonować.

I oczywiście w świecie, w którym mężczyźni mogą robić, co tylko zechcą.

Gdybyśmy nie wiedzieli_ały lepiej, mogli_łybyśmy mieć nadzieję, że to wymyślony świat. Ale nie, w ten właśnie sposób Frances Cha rysuje przed nami Koreę Południową. Oczywiście zderzenie z kulturą tak odmienną od naszej zawsze jest dość zaskakujące, ale rzeczywistość, do której zbiera nas autorka, wygląda naprawdę przerażająco.

Korea jest krajem, w którym patriarchalne wzorce mają się świetnie - wiemy o tym już chociażby z głośnej Urodzonej w 1982. Jednak w Gdybym miała twoją twarz widzimy bardziej obszerny obraz tego państwa i spoglądamy na panujące w nim realia nie tylko oczami żony i matki, ale też młodych, samotnych dziewczyn. Obserwujemy ich rozpaczliwe próby utrzymania się na powierzchni w duszącym świecie, ucieczki od biedy i walki o lepszą przyszłość.

Przeczytałam tę powieść już jakiś czas temu i mimo, że musiałam sobie przypomnieć, jak nazywały się poszczególne bohaterki, dalej pamiętam odczucia, jakie we mnie wzbudziła. Jak mocno zżyłam się z dziewczynami, jak bardzo się o nie martwiłam i przeżywałam ich smutki. I jak nie chciałabym być na ich miejscu. Równocześnie autorka pokazuje, że nawet w najsmutniejszej rzeczywistości da się znaleźć iskierkę nadziei i kogoś, na kogo można liczyć.

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz