Eddie Jaku - Najszczęśliwszy człowiek na ziemi
Eddie Jaku zawsze czuł się przede wszystkim Niemcem, dumnym mieszkańcem swojego kraju. Nie wyobrażał sobie lepszego miejsca do życia. Przynajmniej do czasu, gdy Hitler przejął władzę i Eddie stał się przede wszystkim Żydem.
Przeżył Holocaust, a po wojnie przysiągł sobie, że, mimo całego okrucieństwa, które go spotkało, do końca życia pozostanie szczęśliwy oraz że jego noga nigdy już nie postanie na niemieckiej ziemi. W wieku stu jeden lat może z czystym sumieniem stwierdzić, że dotrzymał słowa, a swoją pogodą ducha i umiejętnością odnajdywania szczęścia nawet w najgorzej wyglądających sytuacjach chce się dzielić z innymi.
Dlatego właśnie powstała ta książka. Eddie zwraca się do nas jak do nowo poznanych przyjaciół i uczy, jak czerpać z życia radość i pamiętać o najistotniejszych rzeczach. Każdy rozdział niesie ze sobą kolejne przesłanie - ważniejsze tym bardziej, że to właśnie Jaku ma jak największe prawo do odczuwania nienawiści, do pogrążania się w czarnych myślach, czy braku optymizmu - a tego nie robi!
Najszczęśliwszy człowiek na ziemi ma klimat, jakiego jeszcze nie uświadczyłam w literaturze obozowej (bo też stricte do tej literatury nie należy, chociaż autor opisuje swoje doświadczenia z Auschwitz i innych obozów, w których był przetrzymywany). Przedstawione tu wydarzenia z życia Eddiego są jak najbardziej smutne i straszne, ale też piękne i wzruszające.
A jednak niestety nie mogę powiedzieć, że książka dogłębnie mnie poruszyła. Składam to na karb sposobu, w jaki została napisana, bo kiedy oglądałam wystąpienie TEDx Eddiego, rozkleiłam się zupełnie. Zdania są krótkie, proste, nie zawsze poprawnie skonstruowane, a w tekście roi się od powtórzeń, których nie mogłam ścierpieć. I o ile jestem w stanie zrozumieć to, że sam Jaku niekoniecznie musi mieć niezwykłą smykałkę pisarską (w końcu swoją pierwszą książkę stworzył w wieku stu lat!), to nie wiem, dlaczego te wszystkie powtórzenia i dziwnie brzmiące zdania pojawiły się w tłumaczeniu i druku.
0 komentarze:
Prześlij komentarz