P.C. Cast & Kristin Cast - Spells Trouble. Wiedźmi czar
Duet P.C. Cast & Kristin Cast, który pewnie znacie z ogromniastego cyklu Dom nocy, przychodzi do nas w nowej odsłonie, tym razem za główny motyw biorąc sobie bardzo wdzięczne stworzenia - wiedźmy!
Aspekt wiedźmich czarów, zaklęć i uroków, ziółek, kamieni księżycowych, różdżek i przeróżnych rytuałów został tu bardzo interesująco opisany i wprowadza nas w urokliwy, magiczny i tajemniczy klimat. Do tego autorki zaserwowały nam zarys lekko detektywistycznego wątku, a także, co ważniejsze, nawiązania do nie jednej, ale aż PIĘCIU różnych mitologii! Czy w takim połączeniu coś w ogóle może pójść nie tak?
Otóż - niestety może.
Nie wiem, czy nie jestem już po prostu za stara na takie książki, ale zachowanie głównych bohaterek wydawało mi się momentami wręcz absurdalne. Ciągle wybuchy emocji, które nie były niczym szczególnym spowodowane ani wyjaśnione w racjonalny sposób, działały mi na nerwy, a nawet najbardziej poważne nastoletnie kłopoty zmieniały się w sztucznie nakręcone dramy.
Problemy jednej z bohaterek, które były naprawdę istotne i miały na nią ogromny wpływ, zostały opisane niesamowicie pobieżnie, zaledwie wspomniane. To samo tyczy się zresztą jej orientacji, który to wątek mógł być ważną kwestią w młodzieżówce, ale zamiast tego wygląda, jakby został tu wciśnięty tylko po to, żeby można było się pochwalić, że w książce występuje reprezentacja LGBT.
Ale całkowicie i najbardziej abstrakcyjne w Spells Trouble jest to, że w tej książce... nie ma prawie żadnej akcji. Serio. Jakikolwiek szybszy, czy bardziej pasjonujący bieg wydarzeń pojawia się może na dziesięciu stronach, a pozostałe pełne są nic niewnoszących dialogów i pobocznych dram, mających niewiele wspólnego z główną historią, natomiast reszta akcji płynie sobie raczej leniwie i nie absorbuje czytelnika.
To też niestety kolejna książka Jaguara, przy której mam problem z kwestią językową - zaczynając od niezbyt znaczących rzeczy, jak "zrobili głośniej muzykę" (co jest po prostu kolokwialne i nieładne), przez "mniej lub więcej chóralnym okrzykiem" (zamiast "mniej lub bardziej"), po ciągłe powtarzanie imion głównych bohaterek - Hunter, Hunter, Mercy, Mercy, po dziesięć razy w jednym akapicie. I jeszcze drzewo nordyckie, które za każdym razem, gdy pojawia się o nim jakakolwiek wzmianka, jest opisane jako "rosochate" (nie przeszkadza mi samo słowo, przeszkadza mi jego nadmiar).
Jestem naprawdę rozczarowana nową książką duetu Cast, tym bardziej, że lektura Wiedźmiego czaru miała być dla mnie niejako sentymentalną podróżą lata wstecz, kiedy to czytałam pierwsze części Domu nocy. Zresztą pomysł zapowiadał się naprawdę świetnie, tak samo jak motyw wiedźm i ich magii, no i oczywiście mitologie, których jestem fanką! Niestety wykonanie zabiło cały potencjał ten historii.
0 komentarze:
Prześlij komentarz