Lena Kiefer - Don't love me

Kenzie marzy o studiowaniu architektury wnętrz na University of the Arts. Jednak plan ten zaczyna się kruszyć, gdy dziewczyna dostaje informację, ze nie będzie mogła odbyć stażu, który bardzo pomógłby jej w dostaniu się na studia, w poważanej londyńskiej pracowni architektonicznej. Zamiast tego ostatecznie wyrusza do pracy do małego miasteczka Kilmore w Szkocji.

Na miejscu poznaje Lyalla, którego wszyscy w Kilmore zdają się szczerze nienawidzić. Chłopak jest jednym ze spadkobierców rodziny Henderson, właścicieli sieci luksusowych hoteli - jednak nie to jest powodem negatywnych uczuć, jakimi darzą go mieszkańcy miasteczka. Lyall skrywa mroczną tajemnicę, a do Kilmore przyjechał po raz pierwszy od potwornego wydarzenia sprzed kilku lat, żeby naprawić swoją reputację i przywrócić dobre imię. Podczas pobytu ma trzymać się jednej, najważniejszej zasady - nie kręcić się wokół żadnych dziewczyn!

Jak możecie się domyślić, z Kenzie obok będzie to niezwykle trudne. 

Don't love me to takie typowe YA - trochę przewidywalne, oparte na wielu schematach gatunku, z bohaterami, którzy jakimś cudem ciągle wpadają na siebie całkowitym przypadkiem (to miasteczko nie może być AŻ TAK mikroskopijne) i wątkiem, który w zamierzeniu miał być chyba hate to love, ale jednak nie do końca, bo już od samego początku autorka zwraca uwagę na niesamowite przyciąganie (na poziomie czarnej dziury) między głównymi postaciami.

Bohaterowie mogą pochwalić się raczej sztampową kreacją - Kenzie jest niezwykle sumienna, poukładana, odpowiedzialna i oczywiście trafia na Lyalla, bad-boy'a, który pod całą tą arogancką otoczką być może skrywa jednak serduszko (a na pewno tajemnicę!). Ciekawym aspektem są natomiast ich zainteresowania, którym Kiefer poświęca w swojej powieści trochę czasu, dzięki czemu Kenzie i Lyall nabierają bardziej realnych i swojskich kształtów. Zdecydowanie gorzej wygląda sprawa z postaciami drugoplanowymi, które są jeszcze bardziej sztampowe i bardzo płaskie - na przykład boleśnie nieoryginalni przedstawiciele obydwu rodzin.

Główni bohaterowie dzielą się pierwszoosobową narracją, dzięki czemu możemy obserwować historię z punktu widzenia zarówno Kenzie, jak i Lyalla. Dużo ciekawsze okazały się moim zdaniem rozdziały Kenzie, bo muszę przyznać, że utarczki chłopaka z jego rodziną i niecna intryga (o której jeszcze nic nie wiecie!) niezbyt mnie interesowały. Don't love me porusza też poważne problemy, co jest zdecydowanie pożądanym aspektem powieści YA - mówi o żalu po utracie członka rodziny, ale też o braku wsparcia ze strony najbliższych i próbach spełnienia ich oczekiwań. 

No i jest jeszcze mroczna tajemnica, jedno z głównych kół napędowych powieści, co do której będziecie mieli/miały przez cały czas czytania mnóstwo różnych, bardziej lub mniej trafnych, domysłów!

Książka została dobrze napisana, czyta się ją szybko i przyjemnie, chociaż zdarzyło mi się niestety wpaść na klika powtórzeń w stylu "pojadę do domu i trochę ogarnę dom", a sceny zbliżeń między bohaterami są momentami opisane okropnie... patetycznie, tak przesadnie poetycko, że aż chce się przewrócić oczami.

Nie mogę powiedzieć, że jest to porywająca powieść, która pozostanie w mojej pamięci na długo, ale na pewno dobrze sprawdzi się jako lekka lektura na lato. Są tu momenty, na które będziecie czekać, sceny, których będziecie wyglądać z podekscytowaniem, a historia na pewno Was wciągnie, bo w końcu trzeba odkryć tajemnicę! Natomiast nie do końca jestem fanką zakończenia, które wydawało mi się trochę naciągane (chociaż z drugiej strony nie można mu się tak do końca dziwić), a relacja między głównymi bohaterami wyglądała odrobinę sztucznie i zdecydowanie nie podbiła mojego serduszka.

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz