Maja Iwaszkiewicz - Świnia na sądzie ostatecznym. Jak postrzegano zwierzęta w średniowieczu.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak ludzie w średniowieczu postrzegali zwierzęta? Które z nich były traktowane z szacunkiem, a które nie cieszyły się powszechnym poważaniem i dlaczego? Chcielibyście wiedzieć, czy mogły pójść do nieba, albo co działo się z nimi, gdy kogoś zabiły? Na te i wiele innych pytań odpowiada w swojej książce Maja Iwaszkiewicz, historyczka i mediewistka (czyli badaczka średniowiecza!). Jeśli ten okres w naszej historii dotąd kojarzył Wam się wyłącznie z ciemnymi wiekami, mentalnym regresem i zerowym poziomem nauki, przeżyjecie duże zaskoczenie!
Już od pierwszych stron widać ogromną pasję i miłość, jaką Maja Iwaszkiewicz darzy średniowiecze. Naprawdę jest zafascynowana tym okresem i z całej siły próbuje nas przekonać, że to epoka, która miała do zaoferowania o wiele więcej, niż mogłoby nam się wydawać. Dzięki uroczej, zabawnej narracji książkę czyta się bardzo przyjemnie, a autorka jest swobodna i otwarta, często zwraca się do czytelnika, zmniejsza dystans między nami i robi wszystko, żeby nas tymi czasami oczarować.
Zupełnie jej się nie dziwię - w końcu cóż to za cudowny świat, w którym nikt nie neguje istnienia syren czy cyklopów, w którym gryfy, smoki i jednorożce są realne! Życie w średniowieczu musiało być pod tym względem niesamowicie ciekawe (lepiej wyprzeć z pamięci jego mniej przyjemne aspekty, takie jak dżuma czy krucjaty)! Sama Iwaszkiewicz pisze: "Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że znajdziecie tu kolejny dowód na to, że warto pokochać średniowiecze - w tamtych czasach żaden dorosły, poważny, wykształcony człowiek nie powiedziałby Wam że jednorożce nie istnieją!". I dla mnie to jest bardzo przekonujący argument!
Niestety nie może być tak całkiem kolorowo. Pozycja jest pełna nieskładnych zdań, a powtórzenia w niektórych miejscach aż kłują w oczy. Pojawiły się tu też sformułowania, które znaczą coś innego, niż prawdopodobnie miały w zamyśle. Ale zdecydowanie największym minusem jest ciągłe ponawianie tych samych myśli na przestrzeni całego tekstu. Momentami czułam się tak, jakbym czytała rozprawkę na egzaminie gimnazjalnym i to rozprawkę kogoś, kto postanowił, że najlepszą taktyką będzie lanie wody i powtarzanie po trzydzieści razy tego samego stwierdzenia w wielu wariacjach.
Dlatego szczerze nie wiem, co z tą książką zrobić. W końcu jej lektura jest niesamowicie ciekawym doświadczeniem, przekazuje ogrom informacji, bawi i zaskakuje. Autorka osiągnęła swój zamiar - udowodniła, że średniowiecza zdecydowanie nie można nazwać okresem, w którym nic się nie działo, pozwoliła nam spojrzeć na nie od świeżej, bardziej przychylnej strony. Świnia na sądzie ostatecznym została też naprawę starannie wydana - już sam tytuł zdecydowanie intryguje czytelnika, w książce znajdziemy mnóstwo średniowiecznych grafik, a na końcu quiz z wiedzy, którą zdobywamy podczas czytania. Maja Iwaszkiewicz miała cudowny pomysł, tylko wykonanie momentami nie do końca zachwyca.
0 komentarze:
Prześlij komentarz