Arkady Saulski - Czerwony Lotos


Kentaro nauczył się wielu umiejętności podczas swojego szkolenia na Ducha. Potrafi walczyć lepiej, niż jakikolwiek samuraj, może mierzyć się z wieloma przeciwnikami na raz, poruszać niezauważenie jak cień, słyszeć najcichsze nawet odgłosy. Jednak najważniejsza lekcja, jaką wyniósł, brzmi następująco: Duchy nie są ludźmi. Są beznamiętnymi, bezwzględnymi narzędziami, od najmłodszych lat szkolonymi w jednym tylko celu - by chronić swego Pana... lub Panią. A on zawiódł. Nagle stracił sens życia, swoje jedynie powołanie i pozostało mu już tylko jedno. Zemsta.

Tym, co oczarowało mnie w tej powieści już od pierwszych stron, jest jej cudowny klimat. Nie będę wnikać w to, które motywy i pomysły Saulski zaczerpnął z kultury japońskiej, a które dodał od siebie, natomiast końcowy efekt jest zdecydowanie fantastyczny! 

Autorowi udało się stworzyć bardzo obrazowy i wyrazisty świat, w którym raczy nas wszystkimi najważniejszymi aspektami: mitologią, bogami i legendami, świetnymi motywami (powiem tylko jedno: ludzie-kruki) i dobrze wykreowanymi postaciami. A we wszystkich miastach czy wioskach, w każdym przedmiocie, zachowaniu bohaterów, w ich zwyczajach i rozmowach czuć ten wyjątkowy, orientalny klimat i widać, z jaką uwagą zostały stworzone tak, by w pełni oddać wizję Saulskiego. 

W powieści wykorzystany został raczej nieczęsto stosowany schemat, w którym bohater nie kieruje się dobrem całego świata, tylko działa z własnych pobudek (niekoniecznie właściwych). I muszę przyznać, że to bardzo miła i ciekawa odmiana! W końcu ile można czytać o bezinteresownych herosach, którzy pragną uratować świat od wszelkiego zła? Kentaro bywa co prawda irytujący i egoistyczny, a jego zachowanie czasami wydawać się może nieco nielogiczne, jednak ja tam chłopaka rozumiem. Uważam wręcz, że świetnie pasuje ono do tego, w jaki sposób Duch został wychowany i jak toczy się historia. 

Nie ma w tej powieści za dużo polityki czy strategii - są za to świetne sceny walki! Jeśli jeszcze nie wiecie, to wspomnę tylko, że uwielbiam dobrze opisane bijatyki - to jedna z rzeczy, na które zwracam uwagę w pierwszej kolejności. Nie znaczy to oczywiście, że w każdej powieści muszą się znaleźć sceny walki, ale jeśli już autor/ka się na nie decyduje, to powinny być dobre! A w Czerwonym lotosie zdecydowanie takich uświadczymy - będzie obrazowo i brutalnie, w powietrzu zaświszczą katany, krew popłynie potokami, a pod ścianami piętrzyć się będą stosy obciętych głów - wiecie, tego typu atrakcje. Z drugiej strony czeka nas też niejedno wzruszonko i łezka w oku. W końcu bohaterowie powieści są tak przyjemni i wyraziści, że bardzo szybko się do nich przywiązujemy i chcemy dla nich jak najlepiej.

Moim jedynym zarzutem wobec tej książki jest jej finał. Uważam, że wydarzenia rozegrały się za szybko, a jeden z najważniejszych momentów mógł być jednak trochę bardziej rozbudowany. Po pierwsze dlatego, że nie narzekałabym na kilkadziesiąt stron więcej (to naprawdę przyjemna książka jest!), a po drugie - wydaje mi się, że cała historia byłaby wtedy po prostu jeszcze lepsza.

Książka Saulskiego jest kolejną pozycją, która utwierdza mnie w przekonaniu, że polskie fantasy ma się bardzo dobrze. Czerwony lotos to niesamowicie klimatyczna powieść, która wciąga i dostarcza mnóstwa emocji, a obrazy, jakie rysuje przed nami autor, są idealną pożywką dla naszej wyobraźni. Właśnie dla takich książek zaczęłam czytać fantastykę i właśnie dzięki takim ją pokochałam! 

Przeczytaj też

1 komentarze: