Karrie Fransman, Jonathan Plackett - Królewna w lśniącej zbroi, czyli trochę inne bajki dla dziewczynek i chłopców

Śnieżek zostaje otruty zaczarowanym jabłkiem przez swojego złego ojczyma, Janka wspina się po łodydze fasoli i odnajduje zamek, w którym mieszka straszna olbrzymka, a Roszpunek zrzuca z okna wieży swą długą, złotą... brodę... Czy nie możecie oprzeć się wrażeniu, że coś tu jest nie tak?

Zapewniam Was jednak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku! Po prostu Królewna w lśniącej zbroi serwuje nam historie, które niby wszyscy już doskonale znamy, ale za to w nowej, świeżej i niesamowicie ciekawej odsłonie!  

Jakże dziwnie tak czytać opowieści, w których to królewny wyjeżdżają w niebezpieczne podróże, a królewicze pozostają z dziećmi w domu! W których dziewczyny biorą los w swoje ręce, są zaradne, dzielne i samowystarczalne, a chłopcy wzdychają ze smutkiem, siedząc w oknie i przejmują się tym, jakie fatałaszki założyć na bal. Złe macochy i czarownice zmieniają się nagle w okrutnych ojczymów i zgrzybiałych czarodziei, a wróżki chrzestne we... wróży! 

Pomysł Karrie Fransman i Jonathana Placketta jest naprawdę cudowny! Plackett opracował algorytm, który zamienia wszystkie słowa określające płeć na... wyrazy określające płeć przeciwną. Autorzy postanowili wykorzystać go do "podrasowania" znanych baśni, do których potem Fransman stworzyła przepiękne ilustracje (oczywiście biorąc pod uwagę nieco odmienny charakter tych historii). 

Ogólny efekt jest łatwy do przewidzenia - oto bohaterowie stają się kobietami, a bohaterki zamieniają się w panów. Jednak to nie wszystko! W przedmowie autorzy zwracają uwagę czytelnika nawet na tak drobne, "chirurgiczne" zmiany, jak to, że imiona kobiet czy dziewczynek zaczynają się pojawiać przed imionami chłopców. Mam nadzieję, że również dostrzegacie, jak ogromna jest różnica między Jasiem i Małgosią a Małgosią i Jasiem

Jestem absolutnie zachwycona tym pomysłem! Dzięki inwencji autorów baśniowe dziewczynki w końcu miały okazję decydować o swoim losie, być silne i niezależne. Równie cudowny jest fakt, że chłopcy otrzymali szansę na ukazanie swojej wrażliwości, delikatności, że mogli być tacy... prawdziwi! Zauważcie, że większość bajek jest tak naprawdę o dziewczynach - główne bohaterki to zazwyczaj królewny Śnieżki, Piękne, Śpiące snem stuletnim lub na ziarnkach wszelakich roślin strączkowych. A panowie pojawiają się tylko w ostatniej chwili i oczywiście ratują damę z opresji, ale oprócz tego... zazwyczaj nic więcej o nich nie wiemy. 

Podczas czytania zaskoczyły mnie dwie rzeczy, które nie mają jednak nic wspólnego z pracą Fransman i Placketta, a raczej z użytymi przez nich wersjami baśni (spisanymi w latach 1889-1913 przez Leonorę Blanche i jej męża, Andrew Langa - chociaż jedynie jego nazwisko znalazło się na okładkach). Otóż po pierwsze - w żadnej z historii ani jednej wzmianki o pocałunku prawdziwej miłości! A po drugie bohaterowie zazwyczaj zakochują się w sobie po pięciu sekundach znajomości, a po dziesięciu już są zaręczeni... Nie wiem, czy to najlepszy przekaz dla młodych czytelników.

Królewna w lśniącej zbroi to niesamowicie ciekawy projekt i jeden z kolejnych drobnych, ale jakże istotnych, kroczków w stronę nauczania społeczeństwa myślenia nieskażonego krzywdzącymi, przestarzałymi stereotypami. Uważam, że jest to książka niezwykle potrzebna i ważna, a czytające ją dzieci już od najmłodszych lat będą patrzeć na świat zupełnie inaczej.

A w dodatku wydana w tak pięknej odsłonie, że aż żal nie mieć jej na półce!

Zastanawia mnie tylko jedno - wszystkie te baśnie są ważną częścią naszej kultury, a dziecko, które wychowa się na ich zmienionych wersjach będzie miało potem duże zdziwko, kiedy okaże się, że w oryginalnej wersji Roszpunka wcale nie miała brody!

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz