Charlie N. Holmberg - Szklany mag
Książki Holmberg należą do tego rodzaju trylogii, w których druga część okazuje się zdecydowanie lepsza od pierwszej. Co nie jest trudne, bo pierwsza nie była zbyt dobra. Na szczęście z drugiej strony nie była też całkowicie beznadziejna. Przyznaję, że pomysł Holmberg jest naprawdę ciekawy i oryginalny, chociaż nie udało mu się uratować tej historii. Zresztą pisałam już o tym wyczerpująco w recenzji Papierowego maga.
Ale teraz przejdźmy już do kolejnej części, czyli Szklanego maga.
Lira została unieszkodliwiona, a serce Emery'ego wróciło na swoje miejsce. Natomiast serduszko Ceony coraz szybciej bije w kierunku nauczyciela i spokoju nie daje jej fakt, że Thane zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Dziewczyna nie może jednak beztrosko oddać się ani miłosnym rozterkom, ani nauce, ponieważ sojusznicy Liry dalej przebywają na wolności. Teraz to Ceony znajduje się na ich celowniku, a magia papieru może okazać się niewystarczająca w starciu z żądnymi krwi (dosłownie!) Wycinaczami.
W Szklanym magu już od samego początku jest zdecydowanie więcej akcji, co nie pozwoliło Holmberg na wprowadzenie do książki miliona nudnych, niczego niewnoszących opisów. Ale oczywiście nic nie jest idealne, więc pojawił się tu przykład fragment o kuchni w domu Emery'ego, do której Ceony weszła i "po lewej stronie dostrzegła kuchenkę". I ja się pytam - po co? Przecież ona tam mieszka od kilku miesięcy, czy teraz właśnie dostrzegła ją po raz pierwszy i zrobiło to na niej takie niesamowite wrażenie, że aż trzeba było o tym wspomnieć? Nie dość, że ten opis jest całkowicie bezsensowny, to jeszcze po raz kolejny zupełnie nic nie wnosi do historii, bo na tym akcja w kuchni się kończy...
Zatrzymajmy się na moment przy Ceony, która przez większość czasu jest po prostu żenująca - nie wiem, czy nawet nie bardziej niż w poprzedniej części. Ta dziewczyna zachowuje się tak głupio i nieodpowiedzialnie, że niezmiennie doprowadza mnie do szału, zupełnie niepotrzebnie utrudnia wszystkim życie, a jej wypowiedzi odnoszące się do wątku miłosnego jeszcze zwiększają zażenowanie czytelnika.
Steampunkowego klimatu jak nie było, tak nie ma. Poruszamy się tutaj jak najbardziej w czasach okołowiktoriańskich, które oczywiście też mają swój urok, ale niestety... zdążyłam się już nastawić na ten steampunk. Świat w ogóle nie jest jakoś szczególnie dobrze wykreowany - oprócz tych magicznych zdolności nic innego nie odróżnia go od naszego (jakieś zwyczaje związane z magią albo postęp technologiczny byłyby jak najbardziej na miejscu).
Na szczęście w tej części autorka postanowiła przybliżyć nam kolejny rodzaj magii - tym razem związany ze szkłem. I chwała niech jej będzie za to, bo to zdecydowanie najciekawszy aspekt tych książek! System magiczny jest oryginalny, świeży, taki inny, a kolejne pomysły na wyjątkowe umiejętności, którymi posługują się dane klasy magów robią wrażenie!
Pod koniec pojawia się jeszcze jeden świetny i bardzo ciekawy motyw, co przypomniało mi, że autorka niestety postanowiła nie tłumaczyć innego równie interesującego wydarzenia z poprzedniej części. Dalej mam jednak nadzieję, że jego wyjaśnienie pojawi się w kolejnej książce.
Powtórzę po raz kolejny, że pomysł Holmberg jest naprawdę bardzo dobry! Gdyby tylko warsztat autorki był lepszy, a postaci dużo mniej irytujące (no dobrze, chodzi mi głównie o Ceony) i może trochę bardziej wyraziste, ta trylogia mogłaby stać się jedną z moich ulubionych! Widać jednak pewien postęp, co daje mi nadzieję na to, że trzecia część okaże się jeszcze lepsza.
0 komentarze:
Prześlij komentarz