Simon Beckett - Chemia śmierci
David Hunter pracuje jako lekarz rodzinny w małej miejscowości na końcu świata. Nikt z jego pacjentów nie wie, że jeszcze trzy lata wcześniej prowadził ambitną karierę jednego z najlepszych antropologów sądowych i służył ekspertyzą przy policyjnych śledztwach. Ani że uciekł do tego miasteczka, żeby zapomnieć o osobistej tragedii. Jednak, gdy dzieci podczas zabawy odnajdują w lesie zwłoki, Hunter nie może już dłużej ukrywać swoich wyjątkowych umiejętności i wiedzy. Tym bardziej, że po pewnym czasie znika kolejna kobieta i zaczyna się wyścig z czasem.
Książki z cyklu o Doktorze Hunterze czytałam już chyba z pięć razy i swojego czasu byłam tak oczarowana tym motywem, że poważnie rozważałam karierę medyka sądowego/kryminologa. Okazało się, że w Polsce nie mamy ogromnego zapotrzebowania na tego typu usługi (szkoda!) ani Trupiej Farmy, więc praca ta nie byłaby prawdopodobnie równie niesamowita, co w książce.
Trochę żartuję, bo w końcu nikomu nie życzę źle, ale Beckett opisał tutaj zawód Huntera tak ciekawie, że brzmi jak najlepsza praca na świecie! Albo to ze mną jest coś nie tak, bo czytanie o rozwoju larwalnym much plujek i stadiach rozkładu naprawdę mnie fascynuje.
Motyw medycyny sądowej zapewnia nam zupełnie inny rodzaj kryminału niż standardowy, w którym głównym bohaterem jest zazwyczaj policjant/detektyw, najlepiej z problemem alkoholowym, a całe śledztwo obserwujemy od strony działania funkcjonariuszy. Ten niecodzienny pomysł urzekł mnie już przed laty i dalej uważam, że to świetny zabieg! Nie tylko wprowadza do gatunku miłą odmianę, ale też na pewno spodoba się każdemu, kogo choć trochę ciekawi chemia, biologia, medycyna czy antropologia.
Beckett wprawnie kreuje niepokojący, thrillerowy klimat - niektóre sceny naprawdę sprawiają, że ciareczka powoli wspina się nam po kręgosłupie. W dodatku akcja rozgrywa się w małej, hermetycznej społeczności, której członkowie myślą, że znają się nawzajem, aż tu nagle... spada na nich nieszczęście i okazuje się, że jednak nie wiedzą o sobie wszystkiego. Ta atmosfera braku zaufania, gdy nawet najbliżsi sąsiedzi zaczynają patrzeć na siebie podejrzliwie, udziela się także czytelnikowi. A napięcie i aura niepewności będą się utrzymywały przez cały czas czytania książki.
Obiecuję Wam, że będziecie chcieli połknąć tę historię w całości - ze względu na przyjemny, lekki styl pisania Becketta, stworzoną przez niego ciekawą fabułę, interesującą postać głównego bohatera, całą tę naukową otoczkę, która jest niezmiernie atrakcyjna, no i oczywiście zagadkę, którą spróbujecie rozwiązać razem z Hunterem. I wiecie co? Napięcie w tej powieści jest wręcz namacalne i tak dobrze zbudowane, że, nawet gdy już przypomniałam sobie, kto zabił, dalej nie mogłam usiedzieć w miejscu z emocji!
Powrót do przygód doktora Huntera był niesamowicie przyjemny i na pewno nie robię tego po raz ostatni. Natomiast jeśli Wy nie czytaliście jeszcze książek z serii Chemia śmierci, to polecam je z całego serduszka. Tym bardziej w nowej odsłonie Wydawnictwa Czarna Owca (chociaż mam sentyment do starego wydania, to nie mogę udawać, że to nowe nie jest świetne!).
"Albo to ze mną jest coś nie tak, bo czytanie o rozwoju larwalnym much plujek i stadiach rozkładu naprawdę mnie fascynuje. " - hahahaha idealnie w punkt!
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą serię o doktorze Hunterze, sposób przedstawienia jego pracy jest absolutnie fasynujący i też urzekło mnie to do tego stopnia że rozważałam rebranding ;)
Znalazłaś może podobne książki tego typu?