Margaret Owen - Wrona
Gdybyś przyszedł na świat w Saborze, należałbyś do jednej z grup panującego tam systemu kastowego. Oczywiście najlepiej byłoby, gdybyś urodził się jako Feniks - członek kasty królewskiej, której przyrodzonym darem jest Ogień. Mógłbyś też być Pawiem i roztaczać wokół siebie urok i Powab, albo Łabędziem, skąpanym w aurze Pożądania, uczoną Sową z darem Pamięci, Sokołem, nieustraszonym wojownikiem, Żurawiem, który zawsze wie, czy ktoś mówi Prawdę. Natomiast zdecydowanie nie chciałbyś być Wroną.
Fe jest Wroną. Jest też wronią czarownicą, potrafi więc używać magii innych kast, wykorzystując w tym celu zęby lub kości ich członków. Dziewczyna prowadzi w miarę spokojne życie (jeśli można tak w ogóle nazwać rzeczywistość, w której wszyscy Cię nienawidzą i życzą Ci śmierci), do momentu, gdy jej stado zostaje wmieszane w niebezpieczne rozgrywki i spisek. Misja, której mają się podjąć, będzie wymagała wielu poświęceń, bólu i zachodu, a także pokonania uprzedzeń i nienawiści, trawiących społeczeństwo Saboru, co może okazać się w tym wszystkim najtrudniejsze.
Owen zabiera nas w podróż do fascynującego i bardzo oryginalnie wykreowanego świata - z jednej strony mrocznego, z drugiej pełnego barw i przesyconego magią najróżniejszej maści. Już sam system kastowy, w którym poszczególne grupy są obdarzone różnymi rodzajami magicznych darów, nadających im konkretne funkcje w społeczeństwie, jest naprawdę świetny. A przedstawienie ich przy pomocy gatunków ptaków to bardzo pomysłowy akcent. System magiczny jest ładnie zbudowany i ciekawy, widać, że autorka dobrze go przemyślała i poświęciła mu dużo uwagi, za co ją uwielbiam! Szczególnie urzekł mnie motyw zębów i kości, a przezwisko "kościokrad" brzmi super, musicie przyznać sami!
Bohaterowie zostali ładnie wykreowani, są charakterystyczni, zapadają w pamięć, ich dialogi są błyskotliwe, a zachowania naturalne i takie... niewymuszone. Bardzo dobrze utożsamiają też cechy poszczególnych kast, a na stronach książki poznamy przedstawicieli wielu z nich. Fe (kocham w ogóle imiona Wron i to w jaki sposób są im nadawane - ale o tym dowiecie się z książki!) to przyjemna główna bohaterka - nie jest irytująca, ma charakter i ogólnie jest przykładem silnej kobiecej postaci, a takie uwielbiam.
Wrona jest napisana lekko, przystępnym językiem, niekiedy stylizowanym na lekko archaiczny, co tylko dodawało książce uroku i klimatu. Autora ma przyjemny styl, potrafi zbudować akcję i (dzięki Bogu) tworzy całkiem przekonujące sceny walki. I, mimo że ogólny zarys fabularny nie jest jakoś niesamowicie oryginalny (dobra, nawet na pewno nie jest), jest to zdecydowanie wciągająca historia. A oryginalne pomysły Owen sprawiają, że czyta się ją jeszcze lepiej!
Jestem tak mile zaskoczona tą książką - na początku oczywiście w oko wpadła mi jej cudowna okładka, ale dopiero treść, ciekawy system magiczny i nieprzeciętne pomysły autorki zdobyły w pełni moje serduszko (chociaż tak naprawdę byłam sprzedana już po kilku pierwszych stronach)! A teraz niecierpliwie czekam na drugą część!
Kolejna pozytywna recenzja tej powieści! W końcu muszę po nią sięgnąć. Moją uwagę również przykuła już jakiś czas temu i od tej pory ciągle za mną chodzi.
OdpowiedzUsuń