Elizabeth Acevedo - Na ostrym ogniu
Emoni nie może się w pełni cieszyć beztroskim życiem zwyczajnej nastolatki. W końcu już w wieku czternastu lat została samotną matką, a teraz łączy wychowanie dwuletniej córeczki z nauką w liceum i dorywczą pracą w fastfoodzie. Ale kiedy wchodzi do kuchni, nagle wszystko przestaje mieć znaczenie i zaczyna się magia. Spod jej dłoni wychodzą potrawy, które nie tylko cieszą podniebienie, ale też leczą duszę. Jednak czy Emoni w natłoku obowiązków znajdzie wystarczająco dużo czasu, by spełniać swoje kulinarne marzenia?
Piękna, przykuwająca uwagę okładka nie zdradza, że historia przedstawiona w książce wcale nie jest taka prosta i przyjemna. Emoni, oprócz oczywistych dylematów, które są udziałem każdej nastolatki, boryka się także z wieloma innymi poważnymi problemami. W bardzo młodym wieku spadła na nią ogromna odpowiedzialność, przez co dziewczyna musiała szybko dorosnąć i nauczyć się przedkładać szczęście i dobro swojego dziecka ponad własne.
W dodatku matka Emoni nie żyje od wielu lat, a jej ojciec jest niedojrzały, nieodpowiedzialny i więcej czasu poświęca na pomoc obcym ludziom, niż swojej własnej córce. Jej złamane serduszko boi się ponownie komuś zaufać, tym bardziej, że musi chronić już nie tylko siebie, ale także swoją małą córeczkę. Często dochodzi też do nieprzyjemnych konfrontacji między nią a byłym chłopakiem (ojcem Dziecinki).
Pomimo tych wszystkich smutnych, niekomfortowych i poważnych tematów, książkę czyta się bardzo przyjemnie. Jasne, że czasem nas denerwuje albo smuci, momentami żal nam Emoni i tego, że nie może żyć beztrosko, jak powinna dziewczyna w jej wieku. Na szczęście główna bohaterka ma w sobie mnóstwo dobrej energii, a jej przemyślenia i podejście do życia są bardzo dojrzałe i naprawdę mądre.
Jeśli liczycie na porywającą lekturę, Na ostrym ogniu najprawdopodobniej Was zawiedzie. Książka nie oferuje niesamowicie atrakcyjnej linii fabularnej ani oszałamiających zwrotów akcji, jest raczej statyczna. Nie dąży też do żadnego szczególnego punktu kulminacyjnego, co sprawia, że możecie zacząć się zastanawiać, o czym w ogóle jest ta powieść. Sama długo czekałam na... coś, na jakiś moment, w którym nagle okaże się, że historia ma głębszy sens lub drugie dno. Ale nic takiego się nie pojawiło.
I wiecie co? Ostatecznie wcale mi to nie przeszkadzało. Prawda jest taka, że spokojne tempo ma swój urok, a przy okazji książę czyta się tak szybko, że nawet nie zauważycie, kiedy nadejdzie koniec. Acevedo położyła nacisk na realne aspekty normalnego życia - bez zbędnej dramy, za to jak najbardziej przejmujące i ciekawe. W jej historii utalentowana dziewczyna walczy o swoje marzenia, matka chce zapewnić jak najlepszą przyszłość dziecku, a nastolatka poznaje chłopaka.
Miłym akcentem okazały się przepisy, które znajdziemy w niektórych rozdziałach, i w ogóle opisy jedzenia oraz gotowania w wykonaniu Emoni - są takie barwne, żywe i mają w sobie odrobinę magii. Kocham też wszystkie hiszpańskie wstawki, które pojawiły się w tekście (zazwyczaj padały z ust babci Emoni) i byłam super szczęśliwa za każdym razem, gdy udało mi się coś zrozumieć! Jeśli jednak nie jesteście wystarczająco biegli w tym języku, możecie być spokojni - z tyłu znajdziecie słowniczek!
Niestety, tłumaczenie było momentami naprawdę okropne. Zresztą korekta również. Oprócz niezliczonej liczby literówek, pojawiły się tutaj też przykłady rażąco złej składni albo całe słowa wrzucone bez sensu: "masz chcesz iść na lody?".
Byłam miło zaskoczona tą książką - nie spodziewałam się po niej tak poważnych tematów, nie dostarczyła mi też wielu ekscytujących momentów, a jednak naprawdę bardzo mi się spodobała. To miła lektura na jedno popołudnie, która w przystępny sposób mówi o naprawdę ważnych sprawach, a od Emoni można się wiele nauczyć na temat bycia sobą, dystansu i dążenia do celu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz