Robin Wall Kimmerer - Pieśń Ziemi
Z każdego słowa i zdania tej książki przebija ogromny szacunek, jakim Kimmerer darzy przyrodę i wierzenia swoich przodków. To nie tylko Pieśń Ziemi, ale też Pieśń o Ziemi. Autorka snuje przed nami słodko-gorzką opowieść, jak gdybyśmy siedzieli wspólnie przy indiańskim ognisku, czasem doprawioną nutką grozy, zawsze z morałem, z zakończeniem, które daje nam do myślenia. Opowiada o więzi, jaka może istnieć między człowiekiem a naturą, o wzajemnym szacunku, miłości, ale też o obowiązkach, które Ziemia ma wobec nas i tych, które my jesteśmy jej winni (a niezbyt dobrze się z nich wywiązujemy).
Wszystko w tej książce jest takie barwne, pełne głębi, blasku i nęcąco piękne. Każde zdanie zdaje się pulsować życiem. Pieśni nie czyta się szybko, ją się celebruje. Smakuje się na języku pojedyncze słowa i zwroty, zatrzymuje na chwilę, żeby dokładnie wyobrazić sobie opisywane przez Kimmerer rośliny, zwierzęta i miejsca (albo wyszukuje ich zdjęcia w internecie), rozważa przekonania autorki, rewiduje swoje podejście do życia.
Język, którym posługuje się Kimmerer jest przepiękny, obrazowy i niezwykle sugestywny. Z jednej strony poetycki, z drugiej bardzo przystępny i lekki. Zachwyca swoją prostotą, a równocześnie niekwestionowanym kunsztem. Autorka potrafi stworzyć za pomocą pióra niesamowity klimat, który sprawi, że zagłębiając się w kolejne rozdziały jej opowieści, poczujecie spokój, akceptację i miłość.
A przy okazji, książka ani przez moment nie wydaje się mdła, przesłodzona, patetyczna, czy irytująco wzniosła, czego odrobinę się obawiałam. Jest za to wzruszająca, łapiąca za serduszko, słodka jak poziomki, które jedliście w dzieciństwie i rześka jak zapach poranku na wakacjach nad jeziorem.
Z drugiej strony potrafi być też rozdzierająco smutna - uświadamia nam naszą ignorancję, niewdzięczność i niszczycielską naturę, która doprowadziła do ogromnych zniszczeń, zanieczyszczonych zbiorników wodnych, wymarłych gatunków, topiących się lodowców. Ukazuje ogrom ludzkiego okrucieństwa, kiedy przedstawia paskudne działania, jakich podejmowali się koloniści wobec Indian. W końcu jest to też opowieść o przemijaniu i dorastaniu, o rzeczach, które utracimy w ciągu życia, ale także o tych, które możemy zyskać.
Autorka raz po raz zastanawia się, czy da się w pełni szanować przyrodę i żyć z nią w zgodzie w dzisiejszym wszechobecnym konsumpcjonizmie, w którym zawsze mówią nam, że mamy czegoś za mało, ciągle chcemy więcej i wydzieramy to Ziemi, podczas gdy główne zasady Odpowiedzialnych Zbiorów mówią, żebyśmy brali tylko tyle, ile potrzebujemy i nigdy nie więcej niż połowę. Kimmerer zdaje sobie sprawę, że trudno jest przyjąć stare indiańskie obyczaje w naszym konsumpcyjnym świecie. Trudno być wdzięcznym drzewom, które oddały życie za kartkę papieru, którą trzymasz w ręce. Trudno dziękować kwiatom, stojącym w wazonie na Twoim stole, za to, że dały się zerwać. Ale zawsze można próbować!
Czy Pieśń otworzyła moje oczy i od teraz zacznę żyć w zgodzie z naturą i wystrzegać się wszelkiego zepsucia, czy posieję Trzy Siostry na swoim balkonie, będę pozdrawiać przelatującą obok mnie pszczołę i dziękować drzewom za cień? Prawdopodobnie nie, chociażby dlatego, że nie zmieszczę na balkonie kukurydzy, o dyni już nie wspominając (to dwie z Trzech Sióstr).
Wiem natomiast, że była to zachwycająca przygoda, niesamowicie przyjemna, ale też rozwijająca. Wiem także, że coś musi się zmienić w naszym postępowaniu. Że jakkolwiek dziwne by się to nie wydawało nam, dzieciom wiecznego głodu i nieumiarkowania, Ziemi należy się szacunek za wszystkie dary, którymi nas obdarza. Że potrzebuje naszej pomocy. A ta książka jest na pewno krokiem w dobrą stronę.
To może być intrygująca lektura :) Postaram się dać jej szansę!
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl
Zdecydowanie powinnaś! Jest naprawdę niesamowita <3
UsuńŻeby podziękować drzewu za cień (i tlen) balkon akurat nie jest potrzebny :D ja tam dziękuję!
OdpowiedzUsuń