J.C. Cervantes - Strażnik ognia

Jeśli nie czytaliście jeszcze poprzedniej części przygód dzielnego Zane'a, wrzuconego na głęboką wodę wprost w sam środek świata pradawnych majańskich bóstw i stworzeń, zapraszam Was na recenzję Posłańca burzy.

Zane mieszka z rodziną na pięknej, tropikalnej wysepce, ukryty przed światem (a szczególnie przed bogami, którzy są przekonani, że umarł) czarami władczyni świata umarłych. Nie może się jednak w pełni oddać sielankowemu życiu i wiecznym wakacjom, ponieważ sen z powiek spędza mu kilka istotnych kwestii.

Po pierwsze, dalej nie nauczył się panować nad swoimi mocami (Rosie, która jest teraz teleportującym się i dymiącym z nozdrzy ogarem piekielnym radzi sobie z panowaniem nad ogniem zdecydowanie lepiej niż on). Po drugie, musi jakoś uporać się z uczuciami do Brooks (o których ona oczywiście nie wie, a on modli się, żeby nigdy nie wpadła jej w ręce ta historia, którą napisał na polecenie bogów, a w której to rozwodzi się nad tym, jak bardzo dziewczyna jest niesamowita). A po trzecie, Hurakan dalej jest więziony przez pozostałych bogów za złamanie Przymierza i Zane zamierza zrobić wszystko, żeby go uwolnić.

Jednak akcja ratunkowa jest zagrożona już od samego początku, w dodatku ktoś czyha na moce Zane'a, na horyzoncie pojawiają się nowi, niespodziewani przeciwnicy, a także problemy bardziej naglące od uwolnienia Hurakana. Zane będzie musiał położyć na szali własne życie (i to prawie dosłownie!), żeby uchronić innych od zguby.

Na szczęście chłopak zyskuje nowych i... niespodziewanych sprzymierzeńców. Bardzo podoba mi się kreacja jednego z bohaterów, o którym nie mogę Wam niestety wspomnieć, ale jego postać jest przedstawiona dużo lepiej i szerzej niż w Posłańcu. Do tego dochodzi jeszcze Ren - mała grzejąca serduszko gaduła, która została odmalowana dużo lepiej niż Brooks!

W Strażniku pojawiają się nowe magiczne motywy, nawiązujące do majańskich wierzeń, które skradły moje serduszko i były naprawdę ciekawe, a niekiedy całkiem mroczne (ale super!). Przy okazji, podczas czytania poprzedniej części zachwycałam się innowacyjnym i egzotycznym pomysłem na wykorzystanie wierzeń majańskich. Otóż w tej części poznamy jeszcze... mitologię aztecką (jednak się różnią, zastanawiałam się nad tym ostatnio)!

Spędzimy też więcej czasu w Xibalbie, co mnie niezmiernie cieszy, bo to cudowne miejsce, a przy okazji Ixtab jest naprawdę świetnie wykreowana (i ma więcej czasu antenowego niż na przykład taki Hurakan). W ogóle trochę dziwi mnie zabieg autorki - nie poświęca zbyt wiele uwagi bohaterom, którzy, wydawałoby się, są dosyć istotni dla fabuły, a nad takimi pobocznymi strasznie się rozwodzi. Wygląda to tak, jakby udało jej się przypadkiem stworzyć naprawdę dobrą postać (co w sumie jest prawdą, Ixtab jest super), więc musi ją teraz wycisnąć do cna.

W wir akcji wpadamy już od pierwszych stron i nie zwalniamy tak naprawdę ani na chwilę. Przeskakujemy z miejsca na miejsce, z szybkością błyskawicy podróżujemy między miastami (i wymiarami!). Dzięki temu książkę czyta się w mgnieniu oka, a akcja i fabuła są niesamowicie rozbudowane.

Wydaje mi się natomiast, że koniec przyszedł jednak trochę zbyt szybko (tym bardziej, biorąc pod uwagę mnogość i szczegółowość wydarzeń, które do niego prowadziły) i przeminął bez fajerwerków. Wszystko w książce zmierzało do wielkiego kulminacyjnego momentu, który zupełnie nie zrobił na mnie wrażenia, a potem atmosfera nagle przygasła i nadszedł koniec.

Zgódźmy się, że sceny walki to coś, z czym autorka nie radzi sobie jakoś wybitnie i z jednej strony rozumiem, że nie mogą one być niesamowicie krwawe ze względu na młodsze grono odbiorców, ale z drugiej... jak już pisze się o okrutnych bóstwach i mrożących krew w żyłach potworach, to trzeba zachowywać jakieś pozory.

Przy okazji potencjał niektórych postaci został zupełnie niewykorzystany, ale daję jej na to szansę w kolejnej części. Bo oczywiście czeka nas część trzecia, która będzie nawiązywała do bardzo, baaaardzo popularnego w młodzieżowym fantasty motywu. Co  bynajmniej nie znaczy, że nie zamierzam jej czytać. Klimat książek Cervantes niezmiennie mnie urzeka, jej postaci bawią, a pomysły są naprawdę ciekawe, więc bardzo chcę zobaczyć, w jaki sposób potoczą się dalsze losy Zane'a i jego majańskich znajomych.

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz