książki
recenzje
J.C. Cervantes - Posłaniec burzy
Zane nie ma żadnych przyjaciół poza swoim psem, Rosie, znalezionym na pustyni. Razem spędzają całe dni na badaniu wulkanu, który wznosi się niedaleko domu chłopaka (nazwał go nawet pieszczotliwie Bestią!). Oczywiście, Zane ma jeszcze mamę, wujka Honda, który kocha oglądać zapasy i dwoje sąsiadów, którzy są niemal jak jego rodzina, ale wydaje mu się, że jednak nikt nie rozumie go tak dobrze, jak Rosie - w końcu ona ma tylko trzy nogi, a on jedną nogę ma krótszą, przez co całe życie kuleje i musi znosić drwiny innych dzieciaków.
Jednak pewnego dnia proste, monotonne życie zwykłego (choć trochę introwertycznego) trzynastolatka, którego największym problemem jest to, że mama zapisała godo nowej katolickiej szkoły, zostaje wywrócone do góry nogami. Okazuje się, że wokół Zane'a istnieje świat pełen magii, demonów i starożytnych bogów, a chłopak ma w nim do odegrania bardzo istotną (i niewdzięczną) rolę. Oto nadchodzą mroczne czasy, czasy przewidziane przez stare przepowiednie i może już nigdy nic nie będzie takie samo.
Wszyscy przynajmniej słyszeli o powieściach Ricka Riordana o Percym Jacksonie i bogach olimpijskich, albo o Magnusie Chase i bogach nordyckich. Posłaniec Burzy należy natomiast do serii Rick Riordan Przedstawia, w której skład wchodzą książki młodzieżowe nawiązujące do mitologii koreańskiej, indyjskiej albo, jak w tym przypadku, majańskiej!
Od razu na wstępie powiem, że zamierzam oceniać Posłańca, zupełnie nie zwracając uwagi na pozostałe polecane czy też napisane przez Riordana serie, głównie dlatego, że żadnej z nich nie czytałam. Czemu? Nie wiem. Tym bardziej, że ja naprawdę uwielbiam nawiązania do wszelkiej maści mitologii!
Ta książka jest dla mnie szczególnie wyjątkowa i egzotyczna, bo dotychczas jedyne zetknięcie z majańską kulturą miałam, kiedy w 2012 przepowiadano koniec świata. I kiedy oglądałam El Dorado (chyba, że to akurat byli Aztekowie, nie chcę wyjść na ignorantkę, ale, tak jak mówiłam, nie mam zbyt dużego obycia w tym temacie ani pojęcia, na ile ich religie były ze sobą powiązane).
W każdym razie, majańskie wierzenia urzekły mnie bez reszty. Nie ukrywam, że duża część mojego zachwytu książką wynika właśnie z samego wprowadzenia do niej tej mitologii. No bo powiedzcie mi - czy to nie cudowne mieć oddzielną boginię od czekolady? Majowie wiedzieli, co robili! Z drugiej strony pojawia się tutaj też mroczny wątek i wiele nawiązań do majańskiej krainy umarłych (Xibalby), która była naprawdę paskudnym, przerażającym i obrzydliwym miejscem. I chociaż może to zabrzmieć dziwnie, autorka idealnie oddała ten grobowy klimat, co bardzo pozytywnie wpłynęło na mój odbiór książki (to ta ostatnia część zdania mogła być dziwna). A do tego dochodzą jeszcze hiszpańskie wstawki - pojedyncze słowa, albo całe zdanie, które idealnie tu pasowały!
Widać, że autorka świetnie się bawiła, mieszając współczesność z pradawnymi majańskimi wierzeniami. Cudownie przedstawiła bogów, ponadczasowe byty, które musiały dostosować się do naszych czasów. Niektórzy z nich zrobili się "nowocześni", nadążają za trendami, ich wypowiedzi są niekiedy wręcz absurdalne i komiczne! Jednak nie do końca podoba mi się fakt, że sobrenaturales,czyli różne mniej lub bardziej magiczne istoty, mają zwykłe amerykańskie imiona.
Bohaterowie są w większości świetnie wykreowani, charakterystyczni, zabawni. Niestety muszę przyznać, że moją miłość zdobyły głównie postaci poboczne (takie jak Hondo), natomiast Brooks, czyli jedna z głównych bohaterek książki, była nieco mdła i nieszczególnie mnie urzekła.
Typ narracji, w której to Zane spisuje swoją historię, jest bardzo trafionym pomysłem. Jego śmieszne spostrzeżenia i wtrącenia to naprawdę złoto, a to, że kieruje się bezpośrednio do odbiorcy, nadaje tej historii większej realności. Pomyślicie sobie pewnie, na ile realne mogą być niby postaci z mitologii. Otóż, momentami naprawdę można uwierzyć w ich istnienie, tak zgrabnie zostały wplecione w tę historię i w nasz świat!
Akcja jest szybka, wartka, nie ma w niej niepotrzebnych przestojów. Książkę czyta się w mgnieniu oka i, mimo że jest docelowo przeznaczona dla dzieciaczków, które są połowę młodsze ode mnie, sprawiła mi niesamowicie dużo radości! Cały czas coś się dzieje, przed naszymi oczami przewija się cały panteon majańskich bóstw, galeria mitologicznych potworów i magicznych postaci. Sama fabuła jest dobrze poprowadzona, spójna, a przede wszystkim wciągająca.
A przy okazji, niech ktoś mi tylko powie, że ten tytuł nie jest super! Nikt się nie zgłasza? I dobrze, bo jest naprawdę świetny! Okładka zresztą też zdobyła moje serduszko!
0 komentarze:
Prześlij komentarz