Kurt Vonnegut - Matka Noc

Howard W. Campbell jr., fikcyjny zbrodniarz wojenny (tak, jest on fikcyjną postacią, wykreowaną przez Vonneguta na potrzeby książki) przebywa w izraelskim więzieniu, gdzie spisuje historię swojego życia. Jest rok 1961, szesnaście lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, podczas której Campbell odegrał niechlubną rolę, która zapewniła mu uwielbienie i podziw jednych, a równocześnie nienawiść i pogardę drugich (zależy, kto jakie poglądy wyznawał).

Otóż, Campbell jr., Amerykanin z urodzenia, dramaturg i pisarz, który jako mały chłopiec przeprowadził się do Niemiec i przesiąknął do cna tamtejszą kulturą, podczas wojny był odpowiedzialny za rozpowszechnianie nazistowskiej propagandy na obszar Stanów Zjednoczonych. Jak dobrze nam wiadomo, była to propaganda skrajnie antysemicka, rasistowska, uwłaczająca i pełna nienawiści. Dlatego też został uznany za zbrodniarza wojennego. Campbell twierdzi jednak, że tak naprawdę pracował jako amerykański szpieg, a podczas propagandowych transmisji radiowych przemycał zakodowane wiadomości.

Okazuje się, że jest to słowo przeciwko słowu. Przy czym wszystkie słowa pochodzą od jednej i tej samej osoby. Przez lata tysiące ludzi codziennie słyszały przemówienia Campbella, pełne nazistowskich ideałów, które stanowią najlepszy dowód jego winy. Czy można oddzielić sumienie człowieka od poglądów, które wygłasza?

Matka Noc to niejako rozliczenie wojennych zbrodni zarówno przegranej, jak i wygranej strony. Vonnegut, za pomocą charakterystycznej dla siebie groteski i czarnego humoru, opisuje los jednostki i tego, jak w wielkiej machinie państwa jest ona często zapomniana i pozostawiona sama sobie. Jest to powieść jak najbardziej polityczna, poruszająca drażliwe tematy.

Z drugiej strony, wojna staje się też tłem dla analizy psychiki człowieka, który próbuje usprawiedliwić swoje okropne czyny wyższym celem, ale tak naprawdę sam nie jest do końca pewny, czy robił dobrze, czy źle. Co prawda Campbell napisał o sobie, jako o osobie, która "czyniła zło, mówiąc sobie w duchu: >>Moje dobre ja, prawdziwe ja, ja stworzone przez Boga, jest we mnie głęboko ukryte<<". Z drugiej jednak strony, nie przedstawia siebie jako czystego jak łza człowieka, który z całego serca nienawidził Nazistów i został szpiegiem, żeby ich zniszczyć. Wręcz przeciwnie, przez większą część wojny żył z nimi w dobrej komitywie.

Vonnegut przedstawił taki oto morał swojej książki: "Jesteśmy tym, kogo udajemy, i dlatego musimy bardzo uważać, kogo udajemy". I to jest chyba najsmutniejsze w tym wszystkim. W pewnym momencie Campbell już sam nie wie, kim tak naprawdę jest. Nazywa się "nazistą z reputacji i bezpaństwowcem z przekonania", gdyż nie czuje przynależności do żadnego miejsca. Ani sensu swojego istnienia. Ani chęci do życia.

Książki Vonneguta to dla mnie magia. Tematy, nieważne jak trudne i ponure by nie były, w jego wykonaniu stają się wielowymiarowe, łatwiejsze do przełknięcia i do przemyślenia. Mimo że są podane, wydawałoby się, na zimo, bez emocji i gęsto okraszone ironią, wzbudzają w czytelniku tak wiele różnych uczuć oraz przemyśleń. Historia Campbella pozostawia nas z niedosytem, niepokojem i pustką gdzieś w okolicy serduszka.

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz