książki
recenzje


Jeremy Dronfield - O chłopcu, który poszedł za tatą do Auschwitz
Kiedy nastąpił anschluss, czyli przymusowe włączenie terytorium Austrii do Rzeszy, w samym Wiedniu mieszkały dziesiątki tysięcy Żydów. Skrajny antysemityzm, który w Niemczech rozwijał się stopniowo, w Austrię uderzył już w pełni uformowany, od razu i na wielką skalę, jako zmasowany atak wymierzony w społeczność żydowską.
Po kolei odbierano Żydom prawa do głosowania, do wykonywania zawodu, do nauki, następnie nałożono na nich godzinę policyjną, zakazano kupowania w sklepach dla prawowitych obywateli, odebrano mienie, nieruchomości, firmy. Zaczęły się prześladowania, brutalne traktowanie, noc kryształowa, a z każdym dniem robiło się coraz gorzej. Części żydowskiej ludności udało się wyemigrować za granicę, jednak większość nie miała takiego szczęścia. Czekały ich masowe wysiedlenia albo jeden z wielu obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec lub innych okupowanych przez Rzeszę państw.
W tym momencie poznajemy rodzinę Kleinmannów, austriackich Żydów, mieszkających we Wiedniu. Obserwujemy losy Gustava, Tini i czwórki ich dzieci, gdy nazistowska antysemicka ideologia coraz mocniej zaciska swoje pęta. W końcu Gustav i jego najstarszy syn, Fritz, zostają aresztowani i zesłani do obozu Buchenwald. I tak zaczyna się najmroczniejszy okres w ich dziejach, okres, który odebrał im sześć lat życia.
W ciągu tych sześciu lat, oboje niezliczoną liczbę razy otarli się o śmierć i uniknęli jej w sytuacjach tak niesamowitych, że czasem aż trudno w nie uwierzyć. I chociaż czasami byli już bardzo blisko kresu swoich sił i wytrzymałości, nigdy do końca nie stracili ducha walki ani nadziei. Gdy nazwisko Gustava znalazło się na liście transportowej z Buchenwaldu do Auschwitz, Fritz zażądał, by wpisano tam także jego, skazując się na pewną śmierć.

Przy okazji, nie jest to fikcja, tylko luźno powiązana z prawdziwymi faktami historycznymi. Wszystkie wspomniane tu informacje, daty, nazwiska i miejsca zostały gruntownie sprawdzone, niejednokrotnie w wielu różnych źródłach. Dronfield wykonał sumienny i kompletny reaserch, a z tyłu znajdziecie przypisy do źródeł, książek i opracowań historycznych, z których korzystał, nierzadko z dodatkowym komentarzem. Wiele informacji zostało zaczerpniętych z dziennika samego Gustawa, którego istnienie udało mu się ukrywać przez wszystkie te lata w obozach koncentracyjnych (Jak? Nie mam pojęcia).
Spośród wszystkich książek o takiej tematyce, które dotąd przeczytałam, ta zrobiła na mnie największe wrażenie. Nie chodzi mi tutaj nawet o fakt, że zarówno ojciec, jak i syn, wspólnie przeżyli 6 lat w obozach koncentracyjnych, co już samo w sobie jest nieprawdopodobne (a jednak zdarzyło się naprawdę!).
Ale po pierwsze, Dronfield nie ograniczył się do opisania losów tylko jednej osoby, np. jedynie więźnia w obozie koncentracyjnym. Mimo że główną osią książki jest historia Gustava i Fritza, tak naprawdę przedstawia całe spektrum wojny na podstawie doświadczeń wszystkich członków rodziny Kleinmann, których prześladowania wysłały w najróżniejsze strony świata i których spotkał bardzo odmienny los.
Po drugie, mimo, że jest to książka oparta na prawdziwej historii i rzetelnie opracowana pod względem autentyczności, stała się czymś dużo większym niż tylko zbiór suchych faktów. Jest bardzo dobrze napisana, a czyta się ją z tak ogromnym przejęciem i zaangażowaniem! To pozycja pełna emocji, przemyśleń, prawdziwa powieść, która wyciskała mi łzy z oczu (i ze wzruszenia, i ze smutku), ale również dawała nadzieję, inspirowała, skłaniała do głębszego zastanowienia się nad tyloma różnymi aspektami życia.

Ta książka była tak niesamowita, że nawet teraz, już tydzień po tym, jak ją przeczytałam, samo patrzenie na okładkę sprawia, że coś łapie mnie za serduszko. Mam nadzieję, że dacie jej szansę i podzielicie moje zdanie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że temat Holocaustu to jeden z najtrudniejszych poruszanych w literaturze tematów. Wiem też, że nie wszyscy będą mieli siłę, czy ochotę, żeby sięgnąć po tę książkę. Ale wiecie co? Tego typu pozycji nie czyta się dla przyjemności. Czyta się je, bo to nasza historia. Spuścizna naszych przodków dla następnych pokoleń, które o wojnie będą słyszały coraz mniej i mniej, a o Holocauście może nawet nigdy nie usłyszą. Skoro ludzie, którzy przeżyli piekło na ziemi, są w stanie wracać do tych przerażających wspomnień i opowiadać o nich, żeby zwiększyć świadomość społeczeństwa, to naszym obowiązkiem jest te opowieści poznawać. Żeby ich historie, ich ból, strach, ich poświęcenia i śmierć nie poszły na marne.
0 komentarze:
Prześlij komentarz