Aleksandra Stanisławska, Piotr Stanisławski - Fakt, nie mit

Z całego serduszka kocham książki, które w przystępny sposób tłumaczą zawiłe i często niezrozumiałe dla zwykłego śmiertelnika naukowe niuanse. Uwielbiam też książki, które uczą mnie nowych rzeczy i otwierają oczy na sprawy, o których nigdy wcześniej nie słyszałam, a które są naprawdę ciekawe (jak na przykład chemtrails - wygooglujcie to sobie).

I to wszystko jest w tej książce! Po pierwsze, jest napisana tak lekko i zabawnie, że autentycznie, śmiałam się co drugi akapit i czytałam ulubione fragmenty na głos mojemu bratu, aż w którymś momencie zaczęłam mu po prostu czytać całą książkę jak leci. Po drugie, wszystkie te naukowe aspekty są bardzo ładnie przedstawione, tak by zrozumiało je szerokie grono odbiorców.

A po trzecie, książka nie porusza jakichś dziwnych tematów z kosmosu, które zupełnie nas nie dotyczą (chociaż nie mam nic do kosmosu, to też bardzo ciekawe miejsce), tylko bieżących, bardzo kontrowersyjnych i wzbudzających wiele sprzecznych emocji spraw. Czy szczepionki to faktycznie zło, które zabija dzieci? Czy pomidory GMO zaszczepią w naszym DNA zmutowane komórki? I czy mikrofalówka może nas napromieniować i zmienić w kolejnych zielonych, napakowanych Hulków? Nie jesteście do końca pewni? W takim razie lećcie do księgarni!

Ale tak naprawdę nie chodzi tutaj tylko o interesujące ciekawostki i bzdurne pseudonaukowe teorie, które bawią do łez. Bardzo chciałabym, żeby ta książka otworzyła ludziom oczy na to, że niektóre rzeczy, które robimy są naprawdę złe, szkodliwe i niezdrowe, ale nie chcemy słuchać o ich negatywnym wpływie. A z drugiej strony, jak na ironię, panicznie boimy się rzeczy, które nie są w stanie nas skrzywdzić.

Oczywiście, książka ta podobała mi się tak niesamowicie, ponieważ w każdej jednej kwestii zgadzam się z jej autorami. Natomiast wielcy fani teorii spiskowych, antyszczepionkowcy, antyGMOwcy i płaskoziemcy na pewno okrzykną ją herezją i kłamstwem. Teorie spiskowe i różnej maści pseudonauki to dla mnie w ogóle tak przezabawna sprawa. Robiłam na studia prezentację o płaskoziemcach i byłam autentycznie oczarowana tym, jak głupie rzeczy mogą przyjść ludziom do głowy i jak jeszcze głupszymi rzeczami mogą je tłumaczyć.

Przepraszam, jeśli właśnie uraziłam czyjeś przekonania, ale w tym temacie będę akurat bardzo stronnicza. Tym bardziej, że trochę już słyszałam o rzeczach, o których traktuje ta książka (kłaniają się moje cudowne studia) i mogę Wam potwierdzić, że państwo Stanisławcy nie kłamią. A jeśli nie ufacie moim naukowym kompetencjom (nie winię Was), to może przekona Was fakt, że podczas pisania autorzy konsultowali się z legitnymi naukowcami z różnych polskich uczelni, którzy znają się bardziej niż pan z facebooka.

Zdecydowanie jest to pozycja, którą wcisnę wszystkim znajomym (bo jest super śmieszna i ciekawa!) i mojej mamie, bo nasze batalie na temat jajek bez GMO (które ona każe mi kupować, a których ja nie czuję potrzeby kupować, bo to tylko chwyt marketingowy) na razie nie zostały rozstrzygnięte.

Polecam ją wszystkim, którzy chcą pozbyć się bezpodstawnych obaw, rozsiewanych przez podejrzane stronki internetowe, wszystkim, którzy chcą utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze zrobili, szczepiąc swoje pociechy, a także tym, którzy chcą po prostu pośmiać się, czytając, jak to światowy rząd kontroluje nasze umysły.

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz