Ambrose Parry - I sprawisz, że wrócę do prochu

W XIX wiecznym Edynburgu młode kobiety z gminu giną w tajemniczych okolicznościach. Ciała, powykręcane w makabrycznych pozach, wskazują na to, że ich śmierć nie była spokojna ani błoga.  Will Raven, młody student medycyny z burzliwym charakterkiem i mroczną, tajemniczą przeszłością, zaczyna obiecujący staż u znanego doktora Simpsona, specjalizującego się głównie w porodach. A Sara, sierotka przyuczona do zawodu pokojówki, pragnie zyskiwać wiedzę niedostępną dla osób o jej statusie i płci. Losy tej dwójki wiążą się ze sobą w dziwnym przymierzu, gdy starają się razem rozwikłać zagadkę tajemniczych śmierci, każde ze swoich powodów.

Pierwsza i najważniejsza myśl, która nasuwa się podczas czytania? Jezusie, jak dobrze, że medycyna poszła do przodu, bo za nic w świecie nie chciałabym rodzić w realiach XIX wieku. Nie chciałabym również nigdy wylądować wtedy w szpitalu. A tym bardziej na chirurgicznym stole operacyjnym, gdzie zakażone gangreną części ciała odcinało się na żywca bez żadnego znieczulenia...

Ta książka ma w sobie tak wiele do zaoferowania! Oprócz kryminalnego wątku z dreszczykiem emocji, znajdziemy tu też wiele interesujących informacji na temat stanu i rozwoju medycyny (i nauki ogólnie) w XIX wieku. Na przykład, że nowe substancje (potencjalnie anestezjologiczne) testowano poprzez sztachnięcie się takowym specyfikiem przez dżentelmenów lekarzy po kolacji i obserwowanie, czy faktycznie uśpi on obiekt badań, czy może jednak go zabije. Cudowne! Aha, no i mamy tu jeszcze wątek feministyczny i młodą kobietę, inteligentniejszą od większości panów, której odmawia się prawa do nauki ze względu na jej płeć i pozycję społeczną. I która nic sobie z tego nie robi.

Autorom (bo to małżeństwo, a Ambrose Parry to ich wspólny pseudonim) udało się zaserwować nam idealnie wyważoną mieszankę mroku, makabry i... przyjemnej, lekkiej lektury z humorem, która w dodatku wciąga od razu. A przy okazji jest bardzo klimatyczna, zarówno za sprawą porządnie wykreowanego świata, jak i stylu, w którym została napisana.

Żeby zobrazować Wam wszystkie powyższe cechy, przytoczę pierwsze zdanie: "Żadnej przyzwoitej opowieści nie powinno się rozpoczynać od trupa ladacznicy i za to należą się przeprosiny, gdyż nie jest to obraz, który życzyłoby sobie oglądać jakiekolwiek szacowne gremium." No i bum. Jedno zdanie i już byłam przekonana do tej książki! Ale żeby nie było, że tak łatwo daję się kupić, to gwarantuję Wam, że potem jest jeszcze lepiej.

Składają się na to ładnie wykreowane, ciekawe postaci, zarówno te główne, jak i drugoplanowe. Naprawdę, nawet osoby, które pojawiają się tylko raz, na chwilkę, mają w sobie coś ciekawego, żywego i prawdziwego. Równocześnie, z jednej strony otrzymujemy barwnie przedstawioną śmietankę towarzyską Edynburga, z jej sukniami, podwieczorkami i bogactwem, z drugiej zaś soczysty opis brudnego i okrutnego świata w najgorszych rynsztokach. 

Właśnie zobaczyłam, że za granicą wydano już kontynuację tej powieści! Jeśli duet Ambrose Parry postanowi utrzymywać podobną konwencję i klimat w swoich kolejnych dziełach, to na pewno bardzo się polubimy!

Przeczytaj też

0 komentarze:

Prześlij komentarz