Holly Black - The Wicked King (Zły król)


Uwaga! Jeśli nie czytaliście jeszcze Okrutnego księcia, czyli pierwszej części cyklu, zdecydowanie odradzam czytanie tej recenzji. Zamiast tego, proszę tapnąć >>tu<< po moją opinię na temat Księcia.

Może zacznę trochę dziwnie, bo od końca, ale wowow, Holly Black zdecydowanie wie, jak budować napięcie i zakończyć cliffhangerem, który wprowadza czytelnika w czarną rozpacz i depresję, bo kiedy ciąg dalszy? Co się podzieje? Dlaczego stało się to, co się stało?
(Właśnie sprawdziłam i trzecia część ma mieć premierę w przyszłym roku... To strasznie dużo czasu...)

A teraz, co się tak właściwie działo w książce przed zakończeniem?


Jude zamieniła się z małej, prześladowanej nastolatki w Szarą Eminencję i Cieniową Królową, która z ukrycia pociąga za sznurki i rządzi całym królestwem. To znaczy dalej jest małą prześladowaną nastolatką, bo nikt nie wie, jaką władzę posiada nad Cardanem, a tym samym nad całą krainą. Elfy, wróżki i duszki wciąż widzą w niej jedynie marną śmiertelniczkę, dziecko ziemi i brudu, nikt jej nie szanuje, nie bierze na poważnie i wszyscy tylko w kółko zastanawiają się, jakim cudem udało jej się zostać królewskim seneszalem (to taki najwyższy urzędnik), i czy sypia z królem.

A ja zastanawiam się, jakim cudem mała nastolatka, która jeszcze pół roku temu uczyła się w szkole o ułożeniu gwiazd, teraz ogarnia w jaki sposób funkcjonuje państwo. Ale zostawmy to.

Jeśli Cardan wcześniej nienawidził Jude z mniej lub bardziej niesprecyzowanych powodów (jak wszyscy dobrze wiemy, głównie dlatego, że miał na nią ochotę, a to fuj fuj, bo przecież Jude jest tylko brudną człeczyną), to teraz ma całkiem legitne wytłumaczenie, po tym jak podstępem zmusiła go, żeby został królem i jeszcze był posłuszny każdemu jej rozkazowi przez rok i jeden dzień.

Taryn dalej jest głupia i zakochana w Locke'u, który, jak wiadomo, okazał się być najgorszym gnojem w książce. Nie lubię jej. Strasznie paskudna z niej siostra.

Madoc jest zły na Jude, trochę ją podziwia, trochę jej grozi i dalej próbuje za wszelką cenę wprowadzić w życie swój plan przejęcia tronu dla Oaka (Dębu). Do tego królowa mórz i oceanów zaczyna prowadzić jakieś machlojki z Balekinem (to ten brat, który wybił całą rodzinę, żeby zasiąść na tronie, ale nie udało mu się zasiąść na tronie i teraz siedzi zamknięty w Wieży Zapomnienia zamiast na tronie), bo zachciało jej się troszkę lądowego królestwa. Rządy Cardana polegają głównie na tym, że pije wino, a w wolnych chwilach pije więcej wina. Władcy niższych Dworów przypominają, że za poparcie młodego króla należą im się perki i spełnienie obietnic. I Jude musi zająć się tym wszystkim, przy okazji nie wiedząc jeszcze, co w końcu czuje do Locke'a, swojej siostry, swojego przybranego-ojca-który-zabił-jej-prawdziwego-ojca i oczywiście do Cardana.

Także aspekt polityczny jest całkiem porządnie rozbudowany, ale zrozumiały i do przeżycia, nawet jeśli nie jest to Wasz ulubiony punkt fabuły. Dodatkowo mamy dalsze rozwinięcie wątku miłosno-nienawistnego między głównymi bohaterami (wiem, że wszyscy na to czekają) i nawet nie jest taki do końca oczywisty. Holly Black zagwarantowała nam też parę nieprzyjemnych zwrotów akcji i niespodzianek, kiedy to znowu nie możemy uwierzyć, że ktoś, po kim najmniej się tego spodziewaliśmy, zrobił coś tak niefajnego. Dalej się nie przyzwyczaiłam, że właśnie tak działa wróżkolandia. Czy tam Elysium.

Bohaterowie też nie zawodzą, możemy obserwować dynamiczne zmiany w ich zachowaniach, jak dorastają, kształtują charaktery i przystosowują się do nowych sytuacji. Poznajemy historie z przeszłości niektórych osób. Do jednych przywiązujemy się jeszcze bardziej, innych zaczynamy jeszcze mocniej nie szanować.

A do tego wciąż możemy poczytać o pięknych stworzeniach, pięknych sukniach z morskiej bryzy, pięknych naszyjnikach z łez, pięknych lutniach z włosów śmiertelników, które grają głosami umarłych, kłach, kozich różkach, ogonach, skrzydłach, syrenach i wróżkach. Jestem zakochana w tym świecie i każdym jednym opisie królewskiego balu, na którym wszyscy są piękni do bólu i magiczni.

Także, podsumowując to wszystko, jeśli zastanawiacie się, czy Zły król jest równie dobry, co Okrutny książę, to już Wam mówię. Nie. Jest lepszy.

Recenzja
The Wicked King
Zły król
Holly Black

Przeczytaj też

2 komentarze:

  1. Och <3 Świetnie, że ta książka wypada lepiej niż pierwszy tom, choć i tamten mega mi się podobał. Czekam na polską premierę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, jest zdecydowanie jeszcze lepiej! :D Ja już czekam na trzecią część! <3

      Usuń