umarlibogowie
Umarli bogowie (2)
Usiadła z godnością na skraju ogrodowego fotela,
zarzuconego miękkimi poduszkami. Wygładziła swoją lnianą sukienkę i przesunęła ozdobną
karafkę o kilka milimetrów, tak, żeby na pewno stała w centralnej części okrągłego
stolika. Jej mąż zapadł się w poduszkach z westchnieniem, dziękując w duszy za
cień, rzucany przez dach otwartego letniego namiotu.
Wprowadzająca ich kobieta (której imienia znów
nie potrafiła sobie przypomnieć) skłoniła głowę i odeszła do reszty
chichoczących dziewczyn, siedzących po drugiej stronie namiotu wśród farb i
palet malarskich.
W końcu ich gospodarz wszedł do ogrodu, rozkładając szeroko ręce, mniej w geście powitania, a raczej, jakby czekał na oklaski.
– Witajcie! Witajcie w moich skromnych progach!
Po czym opadł na sofę i niedbałym ruchem poprawił
opadające mu na twarz złote loki.
– Słyszałem, że... zmieniłeś branżę, synu – zagadnął Zeus,
nalewając im ambrozję z karafki.
– Takie czasy – młodzieniec westchnął ostentacyjnie. –
Prowadzenie burdelu opłaca się bardziej niż galeria sztuki.
– Apollo! – krzyknęła oburzona Hera.
Przewrócił oczami.
– Skończmy z tą pruderią. Burdel, zamtuz, dom
rozkoszy, cyrk na kółkach. Nieważne, jak to nazwiesz, wszystko sprowadza się do
dawania dupy.
– Ale nie trzeba mówić o tym w tak oczywisty sposób!
Roześmiał się swoim najbardziej czarującym śmiechem i
dobrotliwie poklepał ją po dłoni.
– Nic się nie zmieniłaś przez te lata, najdroższa Hero.
Chciałoby się wręcz rzec: ukochana matko, gdybyś nie była tylko moją macochą,
bo twój bóg małżonek postanowił zabawić się na boku z moją mamuśką. Czy ty, swoją drogą, nie zesłałaś przypadkiem na ziemię tego obrzydliwego Pytona, żeby
ją za to ukarać?
– Och, myślałam, że już dawno jesteśmy ponad to –
mruknęła, odpalając papierosa w długiej, eleganckiej lufce.
– Tak, tak, oczywiście, przecież wszyscy mamy jakieś
nieprzyjemne rodzinne historie – skinął nieznacznie wypielęgnowaną dłonią i
Kalliope natychmiast postawiła na ich stoliku kryształową popielniczkę. – W
końcu wasz ojciec połknął ciebie i całe twoje rodzeństwo, żebyście przypadkiem
nie strącili go z tronu.
Zeus chrząknął znad swojego kieliszka, zanim jego żona
zdążyła się odgryźć.
– Czy moglibyśmy choć raz w spokoju wypić ambrozję?
– Jasne, tatku. Euterpe, skarbie moje, podejdź tu i
zagraj nam coś ładnego.
Eutrepe podniosła się z sofy i podeszła do nich. Długa
zwiewna suknia ocierała się delikatnie o jej zgrabne nogi, gdy poruszała się płynnie,
z naturalną gracją. Przyglądanie się muzom chyba nigdy mu się nie znudzi. Były
tak piękne, tak kobiece i ulotne równocześnie. Co zrobiłby bez nich? No cóż, nie
otworzyłby burdelu, to na pewno.
Przez chwilę w milczeniu przysłuchiwali się dźwiękom
liry, które zawsze i nieodmiennie kojarzyły im się z pięknymi starożytnymi
czasami, gdy ich życia były... radością. Władzą. I boskością w najczystszej
postaci.
– Ja już dłużej nie mogę tak żyć! – krzyknął nagle
Apollo, uderzając kieliszkiem o stolik. Hera przewróciła oczami. Czemu znowu
zgodziła się do niego przyjść... – Kiedyś ludzie nas kochali, oddawali nam
cześć! Uwielbiali moją twórczość! A teraz?! Moje biedne muzy, zamiast zsyłać na
śmiertelników natchnienie i kierować ich dłońmi w magicznym procesie tworzenia
sztuki, muszą siedzieć tutaj!
Jakby dla potwierdzenia swoich słów, machnął ręką w
kierunku Eutrepe, która niewzruszenie kontynuowała grę z lekko przymkniętymi
oczami.
– Nie wydaje mi się, żebyście żyli tutaj w złych
warunkach – zauważyła Hera, przyglądając się fontannie, która stała w dalszej
części ogrodu. Woda wypływała z dłoni misternie rzeźbionego posągu, który mógł
przedstawiać tylko Apolla, i spływała na wyciągnięte ręce dziewięciu siedzących
wokół niego kobiet, a później do basenu ozdobionego motywami winogron i liści
laurowych. Apollo dalej i wciąż był tak niemożliwie... zadufany w sobie. A
wiadomo przecież, jak źle się to skończyło w przypadku Narcyza.
– Naprawdę myślisz, że zwracam uwagę na te przyziemne
materialne bzdury? To jedynie marna cząstka, wyblakły odblask światłości, którą
mieliśmy na Olimpie.
– Olimp jest stracony, Apollo – syknęła Hera. – Nic nie
możemy na to poradzić.
– Jak możecie akceptować to z takim spokojem? – Teatralnym gestem przyłożył dłoń do czoła. Czy było w nim w ogóle cokolwiek
prawdziwego? – Jak może wam nie brakować igrzysk, organizowanych na naszą
cześć? Wystawianych sztuk? Składanych ofiar? Oni już nawet nie wierzą, że
naprawdę istniejemy! Czy może być coś bardziej uwłaczającego?!
W ciszy, która zapadła, Hera przyjrzała się posępnej
twarzy swojego męża. Nie był już równie potężny, co kiedyś. Żadne z nich nie
było. I bała się, że z wieku na wiek ich władza i potęga zanikają coraz bardziej.
– Lepiej powiedz nam, jak spędzasz teraz swój czas,
synu? – zaczął łagodnym głosem Zeus, żeby zakończyć ten temat. Nikt
nie był już w stanie wysłuchiwać marudzenia Apolla.
– A jak myślisz? – oburzył się chłopak. – Ja też mam
całkiem pokaźną... klientelę.
– Nie myślałeś o tym, żeby zostać piosenkarzem? Albo
muzykiem? Teraz to im ludzie oddają cześć.
– Słyszałeś kiedyś, czego teraz słuchają ludzie? To
nie jest muzyka! To jakaś kpina. Nigdy nie zniżę się do takiego poziomu!
– Ale do poziomu dawania dupy mogłeś się zniżyć? –
wtrąciła Hera.
Apollo wciągnął powietrze z mieszaniną oburzenia i
niedowierzania.
– Przepraszam – powiedziała z zadowolonym
uśmieszkiem, którego nawet nie starała się ukryć. – Myślałam, że mamy nazywać
rzeczy po imieniu.
Powiem Ci, że świetnie Ci to wyszło! Po przeczytaniu Twojego tekstu na głos wspólne z przyjaciółką nieźle się uśmiałyśmy. Ale w takim pozytywnym sensie! :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, takie było założenie :D
Usuńbardzo interesujący tekst :) fajny taki lekki, bez spiny :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
UsuńŚwietny koncept, świetne wykonanie - podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńNie powiem, czytało się to całkiem przyjemnie! Chętnie zerknę na cześć pierwszą. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMajstersztyk! Wybitnie udało Ci się uchwycić pazury greckich bogów :)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam czegoś równie dobrego.
Nawet nie wiesz, jak miło mi to czytać :D
UsuńJest w tym tekście potencjał. Czyta się z przyjemnością. Powodzenia w dalszym rozwoju :)
OdpowiedzUsuń