artykuły
książki
recenzje
Nie jest to bynajmniej opowieść o walce z wiatrakami, co może sugerować, bardzo już rozpoznawalna, ilustracja na okładce książki. To historia o walce z przeciwnościami, walce z samym sobą, a przede wszystkim o marzeniu. Marzeniu o odszukaniu swojego miejsca na świecie, ziemi obiecanej, krainy mlekiem i kakaem płynącej.
Mówię oczywiście o najnowszej powieści Cacao DecoMorreno Najwyższa jakość, wydanej nakładem wydawnictwa Extra Ciemne. Wiem, że wielu fanów DecoMorreno biło się o egzemplarze tej książki w księgarniach. Słyszałam, że dochodziło do rękoczynów, łzy lały się potokami, zamieszki przenosiły nawet na ulice, a matki bały wypuszczać dzieci z domów (bardziej niż zazwyczaj). Aż wstyd mi przyznać, że nigdy wcześniej się z tym autorem nie spotkałam. I tak, macie prawo szykanować mnie za moją ignorancję. Te uczucie wstydu, a także bum w internetach i wiele pochlebnych (aczkolwiek różniących się co do opisu fabuły) opinii na lubimyczytać.pl zachęciły mnie do zapoznania się z twórczością pana Cacao.
Niesamowitym wręcz zbiegiem okoliczności okazało się, że dzieło DecoMorreno mam w domu. Co dziwne, zamiast na półkach w pokoju moich rodziców, wypełnionych opasłymi tomami powieści innych znakomitych pisarzy (Dostojewskiego, Puszkina, Herberta), Najwyższa jakość znajdowała się w kuchni. Nie mam pojęcia, jak tam zawędrowała. Może moja mama rozkoszowała się aromatem... atmosferą powieści, w jednej ręce trzymając książkę, a drugą siekając pietruszkę?
W każdym razie, usiadłam nad Najwyższą jakością wczoraj wieczorem, zrobiłam sobie kakałko i zaczęłam czytać. Pierwsza i najważniejsza informacja: jeżeli postanowicie sięgnąć po tę książkę, zarezerwujcie sobie trochę czasu. Nie będziecie w stanie się od niej oderwać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś lektura wciągnęła mnie tak bardzo. Powieść nie jest długa (to w końcu tylko trochę ponad dwieście stron) i przeczytałam ją na jednym wdechu.
Jeżeli myśleliście, że to jakaś tam pierwsza lepsza obyczajówka, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Jest to powieść-metafora, w której odnajdzie się każdy, nieważne czy z bogatym, wrażliwym wnętrzem, gotowym na tysiące doznań i uniesień podczas czytania, czy ze sceptycznym umysłem i martwą duszą. Mieszanka odpowiednich proporcji słodyczy i goryczy połechce podniebienia wszystkich czytelników kwintesencją pisarskiego smaku.
Zawsze podziwiałam Sapkowskiego, Glukhovskiego, Sandersona i wielu innych pisarzy, ale oni wszyscy bledną przy Cacao DecoMorreno. Jego powieść ma tyle smaczków: językowych, sytuacyjnych, historycznych. Autor opanował kunszt pisarski do perfekcji. Najwyższa jakość (jak wskazuje na to sam tytuł) jest istną ucztą dla naszych czytelniczych zmysłów.
Jedyne, co jestem w stanie uznać za wadę, to bardzo niejednoznaczne zakończenie. DecoMorreno przez całą powieść budował napięcie i zostawił nas tylko z domysłami, co do tego, jak historia się skończy. Pozostaje tylko czekać na drugą część trylogii.
Kto by pomyślał, że w naszych czasach, dobie Netflixa i CSa, aż tak wielu Polaków może połączyć się we wspólnej miłości do książki. Cacao DecoMorreno ma niesamowity wkład w czytelniczy rozwój naszego społeczeństwa i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Najwyższej jakości, to biegnijcie do najbliższej księgarni! Albo do Piotra i Pawła, słyszałam, że mają w sprzedaży nawet wersję kieszonkową!
Najwyższa jakość powieści
Nie jest to bynajmniej opowieść o walce z wiatrakami, co może sugerować, bardzo już rozpoznawalna, ilustracja na okładce książki. To historia o walce z przeciwnościami, walce z samym sobą, a przede wszystkim o marzeniu. Marzeniu o odszukaniu swojego miejsca na świecie, ziemi obiecanej, krainy mlekiem i kakaem płynącej.
Mówię oczywiście o najnowszej powieści Cacao DecoMorreno Najwyższa jakość, wydanej nakładem wydawnictwa Extra Ciemne. Wiem, że wielu fanów DecoMorreno biło się o egzemplarze tej książki w księgarniach. Słyszałam, że dochodziło do rękoczynów, łzy lały się potokami, zamieszki przenosiły nawet na ulice, a matki bały wypuszczać dzieci z domów (bardziej niż zazwyczaj). Aż wstyd mi przyznać, że nigdy wcześniej się z tym autorem nie spotkałam. I tak, macie prawo szykanować mnie za moją ignorancję. Te uczucie wstydu, a także bum w internetach i wiele pochlebnych (aczkolwiek różniących się co do opisu fabuły) opinii na lubimyczytać.pl zachęciły mnie do zapoznania się z twórczością pana Cacao.
Niesamowitym wręcz zbiegiem okoliczności okazało się, że dzieło DecoMorreno mam w domu. Co dziwne, zamiast na półkach w pokoju moich rodziców, wypełnionych opasłymi tomami powieści innych znakomitych pisarzy (Dostojewskiego, Puszkina, Herberta), Najwyższa jakość znajdowała się w kuchni. Nie mam pojęcia, jak tam zawędrowała. Może moja mama rozkoszowała się aromatem... atmosferą powieści, w jednej ręce trzymając książkę, a drugą siekając pietruszkę?
W każdym razie, usiadłam nad Najwyższą jakością wczoraj wieczorem, zrobiłam sobie kakałko i zaczęłam czytać. Pierwsza i najważniejsza informacja: jeżeli postanowicie sięgnąć po tę książkę, zarezerwujcie sobie trochę czasu. Nie będziecie w stanie się od niej oderwać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś lektura wciągnęła mnie tak bardzo. Powieść nie jest długa (to w końcu tylko trochę ponad dwieście stron) i przeczytałam ją na jednym wdechu.
Jeżeli myśleliście, że to jakaś tam pierwsza lepsza obyczajówka, to muszę wyprowadzić Was z błędu. Jest to powieść-metafora, w której odnajdzie się każdy, nieważne czy z bogatym, wrażliwym wnętrzem, gotowym na tysiące doznań i uniesień podczas czytania, czy ze sceptycznym umysłem i martwą duszą. Mieszanka odpowiednich proporcji słodyczy i goryczy połechce podniebienia wszystkich czytelników kwintesencją pisarskiego smaku.
Zawsze podziwiałam Sapkowskiego, Glukhovskiego, Sandersona i wielu innych pisarzy, ale oni wszyscy bledną przy Cacao DecoMorreno. Jego powieść ma tyle smaczków: językowych, sytuacyjnych, historycznych. Autor opanował kunszt pisarski do perfekcji. Najwyższa jakość (jak wskazuje na to sam tytuł) jest istną ucztą dla naszych czytelniczych zmysłów.
Jedyne, co jestem w stanie uznać za wadę, to bardzo niejednoznaczne zakończenie. DecoMorreno przez całą powieść budował napięcie i zostawił nas tylko z domysłami, co do tego, jak historia się skończy. Pozostaje tylko czekać na drugą część trylogii.
Kto by pomyślał, że w naszych czasach, dobie Netflixa i CSa, aż tak wielu Polaków może połączyć się we wspólnej miłości do książki. Cacao DecoMorreno ma niesamowity wkład w czytelniczy rozwój naszego społeczeństwa i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Najwyższej jakości, to biegnijcie do najbliższej księgarni! Albo do Piotra i Pawła, słyszałam, że mają w sprzedaży nawet wersję kieszonkową!
Uwielbiam tę książkę! Cieszę się, że w końcu trafiłam na jej recenzję. :D
OdpowiedzUsuń