Komputery zniszczyły romantyzm


Budzicie się w promieniach porannego słońca, przytulacie do siebie, spoglądacie sobie głęboko i romantycznie w oczy, po czym... on obraca się i sięga po iPada, bo przecież musi splądrować kilka wiosek w grepolis.

Z premedytacją pomijam tutaj fakt, że tak naprawdę sceneria wcale nie jest zachwycająca, patrzycie na siebie sklejonymi, zaspanymi oczami, pod kołdrą jest zdecydowanie za gorąco i najprawdopodobniej macie kaca. A Ty w dodatku nie masz ani grama makijażu. Ewentualnie jakieś resztki z wczoraj.

Tak, romantyzm walczył z postępem technologicznym, rozwojem komputerów i powstaniem Internetu, ale w wyścigu do XXI wieku poległ gdzieś po drodze.

Przypomnijcie sobie najbardziej romantyczne sceny, najlepiej ze starych filmów w zamierzchłych czasach, kiedy słowo "romantyzm" nie było jeszcze archaizmem. Żartuję, nie oglądałam większości prawdziwych, starych romansów. Ale jeśli widzieliście (czytaliście) Wichrowe Wzgórza albo Przeminęło z wiatrem, albo Casablancę, to wiecie, o co mi chodzi. To te sceny, kiedy w Pamiętniku Noah wysyła Allie listy codziennie przez cały rok, mimo że nigdy mu nie odpisała. I kiedy w Fortepianie George odkupuje fortepian Ady i przywozi go jej z plaży, bo wie, że to najcenniejsza rzecz w jej życiu. I spojrzenie Jacka w Titanicu, kiedy patrzy, jak Rose schodzi po schodach i kiedy całuje ją w dłoń.

Te sceny, które przechowujecie w serduszkach (nieważne jak bardzo byłyby one martwe) i zastanawiacie się, co w swoim życiu zrobiliście źle. A potem myślicie, że pewnie filmy nienaturalnie zawyżają nasze wymagania i promują niezdrowe, nieprawidłowe spojrzenie na związek.

Bo w prawdziwym życiu, owszem, przynosi kwiaty, ale z reguły przypomina sobie o ich istnieniu dlatego, że wcześniej strasznie się pokłóciliście. A kwiaty są urocze. Nie wiem, dlaczego lubimy je dostawać, ale lubimy i już.

I podczas rozmowy typu:
Ty: Romantyzm, wiesz? Kolacja przy świecach, wino...
On odpowiada: Wino? Jasne, że możemy się najebać winem.

I dowiadujesz się, że tej dziewczynie kiedyś przed Tobą codziennie dawał róże. I myślisz sobie, czy to ten sam chłopak, czy kosmici porwali go, sklonowali i wysłali na ziemię jego sobowtór, a nikt się nie zorientował. I właśnie znalazłaś niezbity dowód na to, że życie w kosmosie jednak istnieje. 

I mówi komplementy typu "pięknie wyglądasz na tle tych śmietników", kiedy stoisz przy kontenerach przed jego domem. Ten romantyczny moment zapamiętam do końca moich dni. Ale spokojnie, tak naprawdę chodzi o to, żeby cieszyć się z małych rzeczy. Dlatego z takich zdań wyłapujesz tylko "pięknie wyglądasz", a całej reszcie pozwalasz odpłynąć w eter innych nietrafionych komplementów.

Nie sugeruję, że jakakolwiek dziewczyna powinna być ustawiona w hierarchii wyżej od komputera, telefonu, tabletu, x-boxa czy PS4. W końcu elektronika to rzecz ważna, wieczna i niezawodna, a kobiety przychodzą i odchodzą, i są wredne podczas okresu.

Ale jeżeli jesteś biedną, zdesperowaną dziewczyną, która chce sprawdzić, jakie miejsce zajmuje w hierarchii swojego partnera, to zasugerowałabym, żebyś przeprowadziła test: najlepiej podpaliła dom albo wymyśliła równie chory pomysł, żeby Twój facet znalazł się w ekstremalnej sytuacji i miał bardzo prosty wybór - uratować Ciebie albo komputer.

Tak naprawdę to lepiej nie próbujcie tego w domu. Chyba nie warto umierać w kwiecie wieku. A ja nie chcę mieć Was potem na sumieniu.

W każdym razie nie, panowie, feminizm nie kończy się, gdy trzeba wnieść szafę na trzecie piętro. Kończy się, kiedy chcemy, żebyście otworzyli dla nas drzwi, albo podali rękę, gdy idziemy na wyjątkowo niestabilnych obcasach. A tak naprawdę to kiepska ze mnie feministka.

Ale to właśnie są te jedyne śladowe resztki ewolucyjne romantyzmu, które nam pozostały. Mówię o tym otwieraniu drzwi i oferowaniu ramienia do potrzymania, i trzymaniu się za rękę na ulicy, i randomowym pochwaleniu sukienki, i słodkim smsie z rana, nie o byciu feministką.

Dlatego, jeżeli kolejnym razem nastawił sobie kolona w grepolis zanim się obudziłaś, a poprzedniego dnia wstawiliście się, pijąc czerwone wino o wdzięcznej nazwie Samotny Szaman i oglądając popisowe jednoręczne strzały z karabinu Antonio Banderasa w Niezniszczalnych 3, to chyba byliście close enough. W końcu czasy się zmieniają, trzeba iść za postępem.

Przeczytaj też

2 komentarze:

  1. Świetny wpis, który dotyka problem dzisiejszego świata. Bardzo ciekawie piszesz. Tekst wciąga czytelnika, tak, że nie chce się skończyć czytać. Pozdrawiam serdecznie i czekam na następne wpisy :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Romantyzm XXI wieku widać przeważnie na zdjęciach, bo po za nimi to różnie bywa niestety...
    klikaj sobie jak chcesz

    OdpowiedzUsuń