Katarzyna Wycisk - Krew Nowych Bogów
Witajcie w Gnieździe - ostatniej ostoi ludzkości, odkąd prawie cały świat został zniszczony podczas Wielkiej Wojny. Osadę zbudowali dla ludzi bogowie, by uchronić ich od niebezpieczeństw zewnętrznego świata, jednak życie w niej też nie wygląda zbyt kolorowo. Bogów od dawna nikt nie widział, a władzę sprawują aniołowie, którzy gardzą ludzką rasą i z przyjemnością przyglądają się jej cierpieniom. Niestety ucieczka z Gniazda nie wchodzi w rachubę, bo powiadają, że to, co mieszka poza jego murami, jest znacznie gorsze.
Historia już od samego początku jest mroczna i brutalna, autorka się nie patyczkuje, a w jej świecie nikt nie może czuć się bezpiecznie. Na ulicach Gniazda człowiek musi bać się zarówno szemranych ludzkich gangów, jak i patrolujących teren aniołów, a w zanadrzu skrywa się jeszcze cała masa naprawdę paskudnych stworów.
Wprowadzenie wydaje się dość długie i momentami trochę nużące, mimo że teoretycznie cały czas coś się dzieje. Ale gdy historia zaczyna się rozwijać, a wszystkie wątki powoli łączą ze sobą, uświadamiamy sobie, że naprawdę warto było czekać! Co prawda autorka sięga po znane nam z literatury motywy i postaci (jak chociażby anioły i wampiry), ale wykorzystuje je do stworzenia ciekawego, klimatycznego świata, który pewnie jeszcze nie raz zaskoczy nas swoją kreacją. Historia jest dobrze przemyślana, a wątki ładnie powiązane i domyśliłam się tylko jednego plot twistu!
W tym momencie chciałabym wspomnieć o tym, że nie uważam, żeby fakt, że jakiś autor bądź aktorka sami wydają swoje powieści był równoznaczny z tym, że są one słabej jakości. Zdarzało mi się trafiać na naprawdę bardzo złe pozycje (i pod względem treści, i korekty), wydawane nakładem wydawnictw, natomiast o Krwi Nowych Bogów zdecydowanie nie mogę tego powiedzieć. Oczywiście jest tu parę rzeczy, do których można się przyczepić (co też uczynię), ale całość wypada naprawdę dobrze. W dodatku świetne wrażenie robi również dbałość z jaką powieść została wydana - piękne detale graficzne w książce, mapka, zakładki i inne bajery!
I Drake! Czy zachwycałam się już Drakem? Naprawdę nie można nie zachwycać się Drakem - tylko dajcie mu trochę czasu! (Można ewentualnie nie zachwycać się jego imieniem, które nie bardzo mi do niego nie pasuje. Spojler alert - nie jest raperem).
Wiecie, z czym (a raczej z kim) mam największy problem w Krwi Nowych Bogów? Z Laveną. Ja wiem, że jej historia ma być tragiczna i wzruszająca, ale ta dziewczyna jest tak okropnie męcząca. Ogólnie nie przepadam za dramatycznymi kobiecymi postaciami, które głównie tylko się nad sobą użalają (dlatego Moon jest zdecydowanie bardziej moim typem postaci!), ale tutaj już nawet nie chodzi o to. Cała postać Laveny jest przesadnie napompowana, a za każdym razem, gdy dziewczyna otwiera usta, brzmi po prostu sztucznie.
Co do sztuczności, to niektóre dialogi wydały mi się trochę drętwe, ale na szczęście były to pojedyncze przypadki. I nie pogardziłabym też lepszymi opisami świata przedstawionego - szczególnie tego poza murami Gniazda, bo ma naprawdę ogromny potencjał, a autorka sypie z rękawa mnóstwem świetnych pomysłów!
Zawsze jest mi niezwykle miło polecać książki z naszego własnego podwórka, co teraz właśnie zamierzam uczynić. Krew Nowych Bogów nie jest bez wad, ale można się przy niej naprawdę dobrze bawić, wpaść po uszy w mroczny klimat jej świata, śmiać z przekomarzań bohaterów i powachlować twarz, gdy na scenie pojawia się Drake. Już po zakończeniu książki co jakiś czas łapałam się na tym, że chciałabym ją otworzyć i przeczytać dalszą część tej historii. Zdecydowanie czekam na więcej!